Wortal Stefana Banacha
Wortal Stefana Banacha
Wspomnienia o Stefanie Banachu na tle Lwowa i
Lwowskiej Szkoły Matematycznej
Kazimierz Szałajko
(Politechnika Śląska, Gliwice)
[PDF]
ZESZYTY NAUKOWE AKADEMII GÓRNICZO-HUTNICZEJ IM. S. STASZICA
Opuscula Mathematica 1522 (13) s. 45-54 (Kraków 1993)
Znajdujemy się na placu przed Teatrem Wielkim we Lwowie, albo
lepiej, wewnątrz tego wspaniałego budynku z trzema balkonami,
obszernym parterem, ogromną sceną przesłoniętą kurtyną pędzla
Henryka Siemiradzkiego i "jaskółką", z której wiele razy
oglądałem wystawiane na scenie opery. Sprzed Teatru Wielkiego
idziemy ul. Legionów na Wały Hetmańskie, gdzie stał pomnik Jana
III Sobieskiego na koniu. Z drugiej strony ul. Hetmańska z Bankiem
Handlowym zapisanym również w historii czasopisma "Studia
Mathematica". Ulicą Legionów dochodzimy do pl. Mariackiego ze
Statuą Matki Boskiej i pomnikiem Adama Mickiewicza obok
najbardziej znanego w owym czasie we Lwowie hotelu George'a,
zapisanego w kronikach Koła Matematyczno-Fizycznego Studentów
Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie z racji wielkiej zabawy
zorganizowanej w salach balowych tego hotelu przez Koło, wspólnie
z innymi kołami studenckimi Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego.
Z pl. Mariackiego wchodziło się na pl. Halicki i pl. Bernardyński
z kościołem Bernardynów, na którym zegar wybijał godziny o 5 minut
wcześniej niż na zegarze ratuszowym. Z pl. Bernardyńskiego już
niedaleko do ul. Łyczakowskiej, na początku której była siedziba
wydawnictwa "Książnica-Atlas" S.A., w której drukował swoje
podręczniki Stefan Banach. Ale wróćmy do pl. Mariackiego. Stąd
wchodziło się na ul. Akademicką, lwowskie corso, obok jedynego na
trzy województwa kresowe, lwowskie, stanisławowskie i
tarnopolskie, państwowego gimnazjum żeńskiego im. Królowej
Jadwigi. Przy tej ulicy był znany i uczęszczany przez matematyków
lokal Zofii Teliczkowej, gdzie po wyczerpujących dyskusjach w
Kawiarni Szkockiej w porze obiadowej zachodzili Banach, Stożek i
inni na zakąskę i "na jednego". Ulicę Akademicką zamykał plac
Aleksandra Fredry z pomnikiem Fredry, przy którym to placu
naprzeciw siebie przedzielone tylko małą uliczką stały dwie
kawiarnie "Roma" i "Szkocka". Tej ostatniej w gronie
matematyków nie trzeba reklamować. Z pl. Fredry z jednej strony
wchodziło się w ul. Władysława Łozińskiego, gdzie znajdował się
dom akademicki zwany popularnie "na Łozińcu", który odegrał
niemałą rolę w życiu studentów uniwersytetu, także studentów
matematyki i fizyki, bo tam odbywały się w swych początkach
skromne "herbatki". Z drugiej strony wchodziło się w ul. św.
Mikołaja, gdzie na niewielkim wzgórzu obok kościoła akademickiego
św. Mikołaja stał stary budynek Uniwersytetu Jana Kazimierza,
zwany popularnie w gwarze studenckiej "starym uniwerkiem" w
odróżnieniu od głównego gmachu Uniwersytetu przy ul.
Marszałkowskiej naprzeciw Parku Kościuszki.
W okresie międzywojennym były we Lwowie cztery wyższe uczelnie, a
na naszą uwagę zasługują dwie, Uniwersytet Jana Kazimierza i
Politechnika Lwowska. Na Uniwersytecie były wydziały:
humanistyczny, matematyczno-przyrodniczy, prawa, lekarski i
teologiczny. Wydziały humanistyczny i matematyczno-przyrodniczy
powstały przez podział wydziału filozoficznego, co nastąpiło
bodajże w roku 1926 za rektoratu botanika Seweryna
Krzemieniewskiego równocześnie z wprowadzeniem magisterskiego
systemu studiów, kończących się dyplomem magistra filozofii w za
kresie matematyki, fizyki czy innej dyscypliny. Na Politechnice
Lwowskiej, która za dwa lata obchodziłaby 150-lecie swego
istnienia, gdyż powstała w roku 1844 jako początkowo wyższa szkoła
inżynierska, były za moich czasów tj. w latach 30-tych wydziały:
mechaniczny, elektryczny, inżynierii lądowej i wodnej, chemiczny,
architektury, rolny i istniejący przez kilka lat wydział ogólny.
Katedry matematyki przydzielone były do wydziałów: mechanicznego
Katedra Matematyki II i wydziału inżynierii lądowej i wodnej
Katedra Matematyki I.
Wydział Matematyczno-Przyrodniczy Uniwersytetu z katedrami
matematyki, fizyki, chemii i katedrami dyscyplin typowo
przyrodniczych był usytuowany w starym gmachu Uniwersytetu i w
znajdujących się w sąsiedztwie gmachach fizyki i chemii.
Matematyka, obejmowana zwyczajowo wspólną nazwą seminarium
matematycznego, mieściła się na pierwszym i częściowo na drugim
piętrze w starym budynku. Katedry wymienię w kolejności
zajmowanych sal i innych pomieszczeń, a to: Katedra Matematyki A
profesora Eustachego Żylińskiego z jego gabinetem, następnie był
wspólny pokój adiunkta i asystentów, dalej czytelnia studencka,
biblioteka i czytelnia czasopism, połączona z gabinetem profesora
Stanisława Ruziewicza, kierownika Katedry Matematyki D. Natomiast
bezpośrednio z korytarza wchodziło się przez wspólny przedpokój do
gabinetów profesorów Stefana Banacha, kierownika Katedry
Matematyki C i Hugona Steinhausa, kierownika Katedry Matematyki B.
Kto znał przyzwyczajenia obu profesorów, nie miał wątpliwości, do
którego gabinetu ma wejść, bo prof. Banach był namiętnym palaczem
i jego gabinet był stale zadymiony, natomiast Steinhaus był pod
każdym względem abstynentem. Ściśle z matematyką wiąże się
utworzona w roku 1930 Katedra Logiki dla przybyłego z Krakowa
prof. Leona Chwistka.
A oto krótka charakterystyka wspomnieniowa wymienionych uczonych.
Na wykłady prof. Żylińskiego prawie nie chodziłem, natomiast
miałem dość bliskie z nim kontakty, które zaczęły się od zdawanego
egzaminu z geometrii analitycznej, który choć trwał prawie dwie
godziny, pozostawił miłe wspomnienia. Jedyny na cztery katedry
etat adiunkta przydzielony do Katedry Matematyki A zajmował doc.
Herman Auerbach, będący prawą ręką swego szefa. Z prof. Żylińskim
bardzo blisko współpracował Marceli Stark przez jakiś czas
asystent, mający, jak się mówiło, pokaźny wkład w opracowanie
podręcznika Żylińskiego do geometrii analitycznej. Na jednym z
posiedzeń seminarium prowadzonego przez Żylińskiego usłyszałem od
niego bardzo miłe dla mnie słowa, które podaję w dosłownym
brzmieniu: zrobiliśmy pana asystentem, proszę się zgłosić do prof.
Banacha. Od tej chwili byłem związany z osobą prof. Żylińskiego
służbowo, tym bardziej, że nasz pokój sąsiadował z jego gabinetem,
przydział asystenta do danej katedry był w dużym stopniu formalny,
a współpraca profesorów i innych pracowników bardzo poprawna.
Prof. Żyliński był współegzaminatorem na moim egzaminie
dyplomowym.
Prof. Stanisław Ruziewicz padł ofiarą specjalnych reform, jego ze
stanowiska zwolniono, a katedrę zlikwidowano w roku 1934.
Przeniósł się wówczas do Wyższej Szkoły Handlu Zagranicznego we
Lwowie (od 1937 r. Akademia Handlu Zagranicznego), gdzie objął
katedrę matematyki stosowanej. Za czasów sowieckich spotkałem się
z nim dwukrotnie, kiedy mi opowiadał o dość niewinnych kłopotach i
konflikcie z władzą sowiecką. Prof. Hugo Steinhaus był moim
pierwszym wykładowcą już na pierwszym roku studiów, kiedy wykładał
rachunek różniczkowy i całkowy. Jego wykład był zawsze starannie
przygotowany, nadzwyczaj precyzyjny i wygłaszany pięknym
literackim językiem. Uczęszczałem także na jego wykłady z teorii
funkcji analitycznych, a na dowód, że oba wykłady bardzo przypadły
mi do gustu, są zachowane przeze mnie do dziś notatki z tych
wykładów, zresztą bardzo dokładne, bo wykłady stenografowałem. U
prof. Steinhausa zdawałem egzamin z mechaniki teoretycznej,
chociaż wykładu z tego przedmiotu słuchałem u prof. Banacha. W tym
miejscu wypada podkreślić, że udział studentów na wykładach nie
był obowiązkowy, wybieraliśmy sobie wykłady według upodobania, a
egzaminy zdawało się u losowo przydzielonego egzaminatora.
Najwięcej kontaktów w czasie moich studiów i pracy na
Uniwersytecie miałem z prof. Stefanem Banachem. Poznałem go na
jego wykładach. A były to wykłady z mechaniki ogólnej, z teorii
funkcjonałów i z teorii funkcji zmiennej rzeczywistej. Prof.
Banach rozpoczynał wykłady zwykle około połowy października,
chociaż rok akademicki rozpoczynał się l października. Urlop
bowiem Banach zaczynał dopiero we wrześniu, bo miesiące letnie
spędzał w ciszy swego gabinetu, gdzie było chłodno, jak w całym
"starym uniwerku", w jego grubych poklasztornych murach. Zresztą
Banach chyba nigdy a w każdym razie bardzo rzadko pracował w domu,
natomiast miejscem jego pracy był jego gabinet na uniwersytecie i
specjalny stolik w kawiarni szkockiej. Na urlop wyjeżdżał do
miejscowości letniskowej Skole nad Oporem dopływem Dniestru przy
linii kolejowej Lwów-Stryj-Ławoczne, a dokładniej Stryj-Ławoczne.
Z urlopu wracał właśnie w pierwszych dniach października i wtedy
ogłaszał rozpoczęcie swych wykładów, w przeciwieństwie do prof.
Steinhausa, który rozpoczęcia swych wykładów nie ogłaszał, ale
wszyscy wiedzieli, że rozpoczną się one 1 października, chyba że
to była niedziela. Jasność myśli, płynność słów, przejrzystość,
spokojny ton wygłaszania, to główne cechy wykładów Stefana
Banacha, chociaż nieraz miało się wrażenie, że do wykładów zbytnio
się nie przygotowywał, ale nigdy nie znalazł się w sytuacji
kłopotliwej, bo z miejsca uzupełniał przerwaną myśl i wykład biegł
dalej. Wiem, że słuchacze wykładów Banacha żałowali, gdy wykład
odpadł, a zdarzało się to niestety nierzadko. Dyżurując jako
asystent w naszym gabinecie, odbierałem tuż przed wykładem telefon
od żony profesora z prośbą o odwołanie wykładu, bo "mąż dzisiaj
źle się czuje". Widocznie przeciągnął swe rozważania do późna w
noc, a może były i inne przyczyny tej chwilowej niedyspozycji.
Brałem również udział w seminarium profesora, zdawałem u niego dwa
egzaminy kursowe i to te może najważniejsze, bo z rachunku
różniczkowego i całkowego, czyli tzw. analizy pierwszej, oraz z
analizy wyższej, obejmującej bardzo duży zakres materiału. U
Banacha pisałem pracę magisterską i zdawałem egzamin dyplomowy,
który odbywał się zawsze komisyjnie. Do wykładów prof. Banacha z
rachunku różniczkowego i całkowego prowadziłem ćwiczenia ze
studentami. I w tym miejscu mała dygresja. Otóż wykłady kursowe
prowadzili czterej profesorowie rotacyjnie, kolejno od A do D, i
to było ich obowiązkowe pensum. Gdy w którymś roku na Banacha
przypadł obowiązek wykładu geometrii analitycznej, nie podjął tego
wykładu, natomiast prowadzenie ćwiczeń zlecił mnie. Ćwiczenia
bowiem z tego przedmiotu musiał student zaliczyć, aby być
dopuszczonym do egzaminu. Miałem obowiązek konsultować u Profesora
przygotowany materiał ćwiczeniowy, a pamiętam, że Profesor kładł
nacisk na geometrię liniową w oparciu o algebrę wektorów. I
przytoczę jeszcze jedno wydarzenie w wspomnieniach z mojej pracy
asystenckiej u prof. Banacha. Kiedyś przez jakiś czas zastępował
go na wykładach ze wstępu do analizy doc. Auerbach. I tak się
zdarzyło, że docent nie mógł odbyć któregoś wykładu i zwrócił się
do mnie, abym go zastąpił. W moim przekonaniu solidnie
przygotowałem sobie treść wykładu, a dotyczył on właściwości
ciągów liczbowych, ale wykład wygłosiłem w telegraficznym tempie,
podając tak duży materiał, że studenci niewiele z tego skorzystali
i docent musiał wykład powtórzyć. Ale nie zrobił mi z tego powodu
zarzutu, tylko przyjął to z uśmiechem człowieka dobrodusznego,
jakim był w istocie, a dla mnie takim niewypałem skończył się mój
pierwszy występ "za katedrą".
Stefan Banach jest autorem ponad 50-ciu publikacji naukowych.
Tutaj chciałbym zwrócić uwagę na jego działalność i zasługi na
polu dydaktycznym. Na podkreślenie zasługują jego podręczniki
akademickie, jak "Wstęp do teorii funkcji rzeczywistych",
pięknie napisany i z przyjemnością studiowany 2-tomowy podręcznik
"Mechanika ogólna", tłumaczony również na język angielski, oraz
2-tomowy "Rachunek różniczkowy i całkowy". Ta pozycja znakomicie
wypełniała i uzupełniała lukę w podręcznikach uniwersyteckich z
matematyki. W tym bowiem czasie, gdy powstał ten podręcznik, nie
było właściwie podręczników z matematyki wyższej pisanych przez
polskich autorów, korzystano tylko ze skryptów polskich i
tłumaczeń z obcych języków, głównie z niemieckiego i francuskiego,
a także trzeba było się uczyć z oryginałów. Podręcznik "Rachunek
różniczkowy i całkowy" cechuje przystępność i treściwość, oraz
świadczy on o lekkości pióra jego autora. O tym podręczniku
wspomina znakomity dydaktyk prof. Antoni Łomnicki, kierownik II
Katedry Matematyki na Politechnice Lwowskiej, we wstępie do swojej
trzytomowej książki z lat 1935-1936 pod takim samym tytułem tj.
"Rachunek różniczkowy i całkowy" z dopiskiem "dla potrzeb
przyrodników i techników".
Działalność dydaktyczno-wydawnicza Stefana Banacha nie ograniczała
się do podręczników akademickich, ale znane są również i cenione
jego szkolne podręczniki gimnazjalne, pisane przez niego
samodzielnie jak również z innymi profesorami. Banach, Sierpiński,
Stożek, to znana spółka autorów podręczników szkolnych. W
tworzeniu jednego z podręczników Banacha a mianowicie z algebry
dla klasy IV gimnazjum miałem i ja dość niebagatelny, muszę
przyznać, udział. Propozycja prof. Banacha pomocy przy pisaniu
tego podręcznika dała mi wiele satysfakcji, a równocześnie stałem
się niemal naocznym świadkiem tego, jak lekko wychodziły spod
pióra Banacha kolejne strony książki. Tempo pisania tego
podręcznika było wprost szalone, bo ściśle wyznaczony termin
przygotowania maszynopisu był bardzo bliski. Wydawcą tego
podręcznika była "Książnica-Atlas", ale wpierw maszynopis
książki aż w 8-miu egzemplarzach musiał być przedstawiony do
zatwierdzenia przez specjalną komisję w Ministerstwie Wyznań
Religijnych i Oświecenia Publicznego. Wybitny talent autora i
niesamowita wprost praca pokonały wszelkie trudności i maszynopis
został przekazany, gdzie potrzeba, w terminie.
Mówiąc o Stefanie Banachu, nie można pominąć znaczenia i roli,
jaką odegrało czasopismo "Studia Mathematica", założone i
redagowane przez profesorów Stefana Banacha i Hugona Steinhausa.
Pierwszy tom ukazał się we Lwowie w roku 1929. Było ich osiem do
wybuchu II wojny światowej, a wydawano je z subwencji Ministerstwa
Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego oraz z zasiłku Gminy
Królewskiego Stołecznego Miasta Lwowa, jak brzmi nadruk na
tytułowej stronie czasopisma. Wobec wysokiej rangi naukowej
czasopisma w kraju i za granicą wpływy finansowe ze sprzedaży i
wymiany stawały się coraz znaczniejsze, a konto w Banku Handlowym
przy ul. Hetmańskiej we Lwowie rosło zarówno w walucie krajowej
(złotówkach) jak i zagranicznej w dolarach i głównie we frankach
szwajcarskich. Dzięki temu czasopismu, którego administracją
zajmowałem się od roku 1934 do wybuchu wojny, mój kontakt z
redaktorami Banachem i Steinhausem trwał nadal mimo mego przejścia
do pracy na Politechnikę Lwowską.
Aby obraz życia i działalności matematyków lwowskich starszego i
młodszego pokolenia w okresie międzywojennym był pełniejszy, warto
i trzeba wspomnieć o Kole Matematyczno-Fizycznym Studentów
Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie, bo taka była nazwa tego
stowarzyszenia (w skrócie Koło Mat.-Fiz. SUJK). Takich kół było w
Polsce pięć, we wszystkich ówczesnych uniwersytetach, a więc koło
krakowskie, lwowskie, poznańskie, warszawskie i wileńskie. Koło
lwowskie istniało według opinii profesora Władysława Orlicza
jeszcze przed pierwszą wojną światową. Działalnością koła
lwowskiego, zresztą bardzo aktywną, interesowali się profesorowie
i docenci, niektórzy z nich nawet bardzo, a do nich należeli
głównie Eustachy Żyliński i Stefan Banach. Kuratorem koła był
profesor matematyki, fizyki lub astronomii powoływany przez Senat
Akademicki. Gdy kuratorem był profesor Banach, a ja prezesem Koła,
miałem dostęp do rektora uniwersytetu, u którego uzyskiwałem
dotacje na zakup książek do biblioteki Koła. A była to sprawa
ważna, bo podręczniki były rzadkie i drogie, a Koło pożyczało je
na dłuższy okres i to do domu, podczas gdy z biblioteki seminarium
matematycznego można było korzystać tylko na miejscu w czytelni
studenckiej.
W tym miejscu pozwolę sobie na pewną dygresję. Pamiętam niektórych
ówczesnych rektorów Uniwersytetu, przede wszystkim profesora prawa
Romana Longchamps de Berier, którego podpis figuruje pod pieczęcią
rektorską na moim dyplomie magisterskim. Los tego profesora był
szczególnie tragiczny. Zginął bowiem razem z trzema synami,
wywleczony ze swego mieszkania przez okupantów niemieckich podczas
rzezi profesorów lwowskich w nocy z 3 na 4 lipca 1941 roku. Innym
rektorem, który utkwił mi w pamięci, był ksiądz profesor Adam
Gerstman z Wydziału Teologicznego. Jego kadencja przypadła na
rozruchy studenckie we Lwowie, a jego dobroduszność i życzliwe
oraz rozważne podejście pozwoliły ostudzić rozpalone głowy
młodzieży akademickiej i zamiast ruszyć z kijami na miasto
spokojnie rozeszli się do domów. Byłem świadkiem tego wydarzenia.
Przeciwieństwem w postępowaniu do rektora Gerstmana był rektor z
Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego profesor Stanisław
Kulczyński, który nie cieszył się sympatią u studentów. I jeszcze
jedno. Kadencja rektora na uniwersytecie trwała jeden rok, wyboru
dokonywał Senat Akademicki, kolejno z poszczególnych wydziałów.
Ustępujący rektor obejmował stanowisko prorektora dla zapewnienia
kontynuacji pracy.
Ale wróćmy do przerwanej myśli. Do działalności Koła. Mat.-Fiz.
należało również organizowanie życia towarzyskiego, co nie jest
bez znaczenia dla życia naukowego. A więc zaraz z nastaniem wiosny
wyruszano co niedzielę na wycieczki w bliższe i dalsze okolice
Lwowa, a udział w tych wyprawach brali nasi profesorowie, czynnie
angażując się w imprezy rozrywkowe. Do częstych uczestników tych
wycieczek należał Stefan Banach, zachowując się bardzo swobodnie
bez najmniejszej wyniosłości. Brał również udział w tzw.
"herbatkach" w domu akademickim "na Łozińcu", a z czasem w
zabawach karnawałowych organizowanych przez Koło w większych
salach balowych, np. w Domu Pocztowca czy hotelu "George'a. A
więc działalność koła studentów matematyki, fizyki i astronomii
była pokaźną cząstką życia naukowego i towarzyskiego na Wydziale
Matematyczno-Przyrodniczym Uniwersytetu Jana Kazimierza.
Może dla przypomnienia przytoczę kilka fragmentów z życia Stefana
Banacha. Urodził się w Krakowie 30 marca 1892 roku. Od 15-go roku
życia utrzymywał się z lekcji, najchętniej udzielając korepetycji
oczywiście z matematyki. Po ukończeniu gimnazjum był przez jakiś
czas studentem na Uniwersytecie Jagiellońskim, albo być może
zamierzał tam studiować, po czym przeniósł się na Politechnikę
Lwowską. Tam zdał tzw. "pierwszy egzamin", inaczej półdyplom.
Gdy w roku 1914 wybuchła wojna, wrócił do Krakowa, ale jego
marzeniem była asystentura na Politechnice Lwowskiej. Więc po
wojnie wrócił do Lwowa i jego marzenie się zrealizowało, został
bowiem asystentem u prof. Łomnickiego. Od tej chwili, można
powiedzeć, Stefan Banach związał się na stałe ze Lwowem i choć nie
urodził się we Lwowie, uważał się za Lwowianina. W roku 1922
ukazała się w czasopiśmie "Fundamenta Mathematicae" jego praca
doktorska. Praca była napisana w języku francuskim, a jej tytuł po
polsku brzmi: "O operacjach w zbiorach abstrakcyjnych i ich
zastosowanie do równań całkowych". Ta kilkudziesięciostronicowa
rozprawa ugruntowała podstawy analizy funkcjonalnej, nowej
dyscypliny matematycznej, która, jak to wykazały wyniki badań
samego Banacha, jego uczniów i innych, posiada niezaprzeczalne
znaczenie dla dalszego rozwoju nie tylko samej matematyki, ale
również nauk przyrodniczych, w szczególności fizyki. Monografia
Banacha pt. "Teoria operacyj liniowych" była pierwszą na świecie
książką, traktującą ogólnie zagadnienia analizy funkcjonalnej.
Znaczna część tej książki to rezultaty badań samego autora i jego
uczniów. Książka ukazała się w roku 1931. Ale wróćmy do dalszych
fragmentów z życiorysu Stefana Banacha. W roku ukazania się pracy
doktorskiej Banach habilitował się, oczywiście na Uniwersytecie
Lwowskim, w tym samym roku 1922 został profesorem nadzwyczajnym i
objął kierownictwo Katedry Matematyki C (bo katedry A i B były już
wcześniej obsadzone). W roku 1924 został członkiem korespondentem
Polskiej Akademii Umiejętności, a w roku 1927 profesorem
zwyczajnym. Prof. Steinhaus kiedyś powiedział, że dla Banacha
zabrakło fotela członka zwyczajnego PAU. Po wybuchu drugiej wojny
światowej w latach 1939-41 Banach był profesorem i dziekanem
Wydziału Matematyki i Fizyki na Uniwersytecie Lwowskim (bo taką
nazwę nadano Uniwersytetowi Jana Kazimierza). W tym czasie do
Lwowa zjechało wielu matematyków warszawskich, między innymi
Stanisław Saks i Bronisław Knaster. Z prof. Banachem spotkałem się
wówczas kilkakrotnie. Jako dziekan wyświadczył mi wielką, można
powiedzieć, życiową przysługę, przyjmując, z narażeniem się na
nieprzyjemności, na studia matematyki jednego z członków mojej
rodziny, zmuszonego do wyjazdu ze Lwowa na odległość co najmniej
100 km, a więc w pewnym sensie wyjętego spod prawa. Władze
ukraińskie czy sowieckie ceniły Banacha jako uczonego, czego
dowodem mogło być powołanie go na członka Akademii Kijowskiej, a
także zaproszenie do Kijowa, Moskwy i Tbilissi w Gruzji. Z chwilą
wkroczenia Niemców do Lwowa w roku 1941 Banachowi udało się
przeżyć tę okupację dzięki temu, że zaangażował się do bardzo
niewdzięcznej pracy w Instytucie Bakteriologicznym Rudolfa Weigla,
profesora medycyny Uniwersytetu Jana Kazimierza. Stefan Banach
umarł 31 sierpnia 1945 roku na krótko przed zaplanowanym objęciem
przez niego katedry matematyki na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Pogrzeb według relacji naocznego świadka był bardzo uroczysty,
Stefan Banach został pochowany na Cmentarzu Łyczakowskim we
Lwowie.
Aby zdać sprawę ze znaczenia Banacha dla nauki w ogóle a dla nauki
polskiej w szczególności, wypada wspomnieć o jego
najwybitniejszych uczniach, współpracownikach i uczonych z okresu
jego działalności naukowej, innymi słowy o Lwowskiej Szkole
Matematycznej. Niewątpliwie pod wpływem Banacha ukształtowała się,
wyrażając się ściślej, Lwowska Szkota Analizy Funkcjonalnej.
Należeli do niej między innymi Hugo Steinhaus (1887-1972), Juliusz
Schauder (1899-1943), Stanisław Mazur (1905-1981), Władysław
Orlicz (1903-1990), Stanisław Ulam (1909-1984). O każdym z
wymienionych słów kilka.
Profesor Hugo Steinhaus znany był równie dobrze przed wojną we
Lwowie jak i po wojnie, jako profesor Uniwersytetu Wrocławskiego.
Profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza był od roku 1920 do
wybuchu II wojny światowej, a następnie profesorem Uniwersytetu
Lwowskiego do roku 1941, tj. do wkroczenia Niemców do Lwowa. O
dobrze znanych zasługach naukowych i działalności Steinhausa nie
będę mówił, wspomnę tylko, że dobrze zasłużył się w dziedzinie
popularyzacji matematyki i w dziedzinie zastosowań matematyki w
licznych, nawet dość odległych od matematyki, dyscyplinach
naukowych. Spośród wielu prac Steinhausa wymienię dwie pozycje
popularyzatorskie, a mianowicie "Czym jest a czym nie jest
matematyka" i "Kalejdoskop matematyczny", oraz monografię
napisaną w języku niemieckim wspólnie z doc. Stefanem Kaczmarzem
pt. "Theorie der Orthogonalreihen", tłumaczoną później na język
polski. Steinhaus był, obok oczywiście Banacha, Mazura, Ulama i
innych, częstym gościem Kawiarni Szkockiej.
Juliusz Schauder, znakomity uczony, już jako docent był z braku
etatów tylko asystentem starszym u prof. Steinhausa, uczył także w
gimnazjum, a za czasów sowieckich był profesorem w Uniwersytecie
Lwowskim. Okupację niemiecką byłby może przeżył, bo ukrywał się
dość skutecznie także w mieszkaniu prof. Władysława Nikliborca,
ale zawiodły go nerwy, wyszedł na ulicę i zginął z rąk okupanta
niemieckiego.
Swoją karierę uniwersytecką rozpoczął Stanisław Mazur, Lwowianin z
urodzenia, życia i działalności, w roku 1926 jako asystent młodszy
w Katedrze Matematyki B u prof. Steinhausa. Wkrótce nawiązał
kontakt naukowy, a wnet i towarzyski i przyjacielski, ze starszym
od siebie o 13 lat Stefanem Banachem. Obaj wraz ze Stanisławom
Ulamem byli najczęstszymi gośćmi w Kawiarni Szkockiej. Stanisław
Mazur uzyskał stopień doktora filozofii w roku 1932, a habilitował
się w roku 1936 na podstawie pracy "O zbiorach wypukłych".
Dostałem egzemplarz tej pracy wraz z dedykacją autora. Na
podstawie jego wyników naukowych habilitacja mogła nastąpić
wcześniej, ale Mazur, którego umysł był zaprzątnięty co raz to
nowymi problemami naukowymi, nie kwapił się z redagowaniem i
przygotowaniem do druku swoich wyników, czego wymagała procedura
habilitacyjna. Dopiero zdecydowany doping Steinhausa przyśpieszył
tę habilitację. Do wybuchu wojny Stanisław Mazur był adiunktem na
Politechnice Lwowskiej w katedrze prof. Włodzimierza Stożka i
wtedy zacieśniły się moje z nim przyjazne stosunki, chociaż
jeszcze na Uniwersytecie znaliśmy się dobrze, uczęszczałem na jego
piękne wykłady, między innymi z wybranych działów teorii operacji,
on był konsultantem mojej pracy magisterskiej, ja byłem
uczestnikiem jego seminarium. Wspólnie ze Stanisławem Mazurem
spędziłem w roku 1938 urlop w Zakopanem i zachowałem do dziś
zdjęcia z naszych wypraw w Tatry.
Profesora Władysława Orlicza, ówczesnego docenta i adiunkta na
Politechnice Lwowskiej, w pierwszych latach moich studiów znałem
tylko z widzenia. Robił na mnie wrażenie, jak sobie przypominam,
człowieka skromnego i raczej nieśmiałego. Jego skromność w moim
odczuciu potwierdziło bliższe poznanie. Bezpośrednio zetknąłem się
z docentem Orliczem jako słuchacz jego wykładów z teorii szeregów
Fouriera. Uczęszczałem też na inne jego wykłady, które prowadził w
ramach uprawnień czyli tzw. "venia legendi", zobowiązujących i
upoważniających do wykładania "na wyższej uczelni. Do docenta a
niebawem profesora Orlicza czułem nie tylko sympatię, ale i
szacunek dla jego głębokiej wiedzy, skromności i życzliwości. W
roku 1937 Władysław Orlicz przeniósł się ze Lwowa do Poznania,
gdzie objął katedrę matematyki na Uniwersytecie Poznańskim i wtedy
na dwa lata straciłem z nim kontakt. Ale po wybuchu wojny we
wrześniu 1939 roku Orlicz wrócił do Lwowa i objął profesurę na
Uniwersytecie Lwowskim na Wydziale Matematyki i Fizyki. Tak było
do wybuchu wojny sowiecko-niemieckiej. Po wkroczeniu Niemców do
Lwowa w nocy z 30 czerwca na l lipca 1941 roku zaczął się dla
mieszkańców Lwowa i nie tylko Lwowa nowy bardzo ciężki okres
życia. Nie tylko uniwersytet i politechnika zostały przez okupanta
zamknięte, ale i szkoły średnie przestały istnieć. Ale
niezupełnie. Już bowiem od lutego 1942 roku, zostało zorganizowane
i zaczęło działać tajne nauczanie zarówno na szczeblu średnim jak
i wyższym. Prof. Orlicz działał w tajnym uniwersytecie i to
działał bardzo aktywnie i skutecznie, skoro nawet przeprowadził
przewód doktorski swego studenta Andrzeja Alexiewicza, a po wojnie
kolegi na Uniwersytecie Poznańskim. Tak się złożyło, że tenże
doktorant z tajnego uniwersytetu był z kolei promotorem doktoratu
h.c. nadanego przez Uniwersytet Poznański prof. Orliczowi. W
okresie okupacji niemieckiej we Lwowie spotykałem się z Orliczem
prywatnie, a także w niecodziennych okolicznościach. W tym czasie
nie mogłem oczywiście figurować gdziekolwiek jako asystent
Politechniki, bo Politechnikę okupant zamknął. Ale trzeba było
wykazać się jakąś pracą, aby uniknąć wywozu na przymusowe roboty a
nawet czegoś gorszego. Wobec tego zapisałem się do szkoły
handlowej we Lwowie, gdzie Orlicz z podobnych racji zatrudnił się
jako nauczyciel. Po zakończeniu wojny profesor Orlicz wrócił do
Poznania, a mój z nim kontakt był może jeszcze żywszy niż w latach
poprzednich.
Znakomitym matematykiem okresu międzywojennego we Lwowie był
Stanisław Ulam; urodzony we Lwowie, absolwent i doktorant Wydziału
Ogólnego Politechniki Lwowskiej, wychowanek Lwowskiej Szkoły
Matematycznej. Wydział Ogólny Politechniki miał za zadanie
kształcić przyszłych nauczycieli średnich szkół zawodowych w
zakresie matematyki, fizyki, geometrii wykreślnej, mechaniki,
wytrzymałości materiałów. Matematykę wykładali tam znakomici
profesorowie w osobach między innymi Kazimierza Kuratowskiego,
Wacława Sierpińskiego, Stefana Banacha. Inne dyscypliny nauki były
również mocno obsadzone przez znakomitości naukowe. Stanisław Ulam
uchodził za człowieka zamożnego, pracował gdzieś poza uczelnią,
ale był to jeden z wybitnych uczniów Banacha, bliski jego
współpracownik i jeden z najczęstszych bywalców Szkockiej
Kawiarni. Nazwisko Ulama figuruje w bardzo wielu miejscach w
księdze szkockiej. Banach, Mazur i Ulam, to najważniejszy stolik w
Kawiarni Szkockiej, przy którym, jak pisał Ulam, odbywały się
seanse matematyczne, ranne, wieczorne i nocne.
W ten sposób można by zamknąć niepełną zresztą listę matematyków
lwowskich okresu międzywojennego związanych z Uniwersytetem Jana
Kazimierza i z osobą Stefana Banacha. Podkreślić tu pragnę, że
przynajmniej w moim odczuciu, ale chyba nie tylko w moim, i na
podstawie moich obserwacji atmosfera naukowa, dydaktyczna,
towarzyska na Uniwersytecie Lwowskim była nadzwyczaj przyjemna,
współpraca naukowa bardzo dobra, przyjazny stosunek pracowników
naukowych do studentów i wzajemny szacunek ze strony studentów do
profesorów, docentów, adiunktów, asystentów. Lwowską Szkołę
Matematyczną można uznać za wzór ośrodka naukowego.
Mówiąc i pisząc o matematykach okresu międzywojennego we Lwowie,
nie sposób pominąć faktu, że działała tam również druga wielka
uczelnia. Politechnika Lwowska z jej dwoma katedrami matematyki.
Katedrę Matematyki I na Wydziale Inżynierii Lądowej i Wodnej miał
profesor Włodzimierz Stożek, a Katedrą II na Wydziale Mechanicznym
kierował profesor Antoni Łomnicki, Z tą Katedrą i jej kierownikiem
byłem związany osobiście od roku 1937, gdy z Uniwersytetu
przeszedłem na stanowisko starszego asystenta właśnie u profesora
Łomnickiego. Oto kilka zdań o tym bardzo szanowanym i dostojnym
Profesorze. Prof. Łomnicki zasłużył się przede wszystkim jako
dydaktyk i przedstawiciel matematyki stosowanej. Był jednym z
pierwszych, co należy specjalnie podkreślić, który opracował
teoretyczne podstawy rachunku prawdopodobieństwa w oparciu o
teorię mnogości i teorię miary. Równie ważnym osiągnięciem
naukowym Antoniego Łomnickiego był jego podręcznik "Kartografia
matematyczna", wydany w roku 1926. W dziedzinie podstaw
teoretycznych kartografii był bowiem znawcą na skalę europejską i
z tej racji był członkiem Międzynarodowego Towarzystwa
Kartograficznego z siedzibą w Paryżu. Łomnicki położył wielkie
zasługi dla dydaktyki matematyki w szkołach średnich i wyższych.
Wśród matematyków na Politechnice Lwowskiej również wymienić
należy docenta, a od roku 1937 profesora na Politechnice
Warszawskiej, Władysława Nikliborca, wielokrotnie wspominanego
docenta a również od roku 1937 profesora na Uniwersytecie
Poznańskim, Władysława Orlicza, docenta Stefana Kaczmarza, a także
ówczesnego magistra i asystenta starszego a po wojnie znanego
profesora Andrzeja Turowicza.
Złożono: 6.5.1992
Recenzent: dr Zofia Pawlikowska-Brożek
Podziękowanie
Panu dr. inż. Janowi Sasowi, redaktorowi naczelnemu
Uczelnianych Wydawnictw Naukowo-Dydaktycznych AGH, dziękujemy za
zgodę na umieszczenie na tej stronie artykułów opublikowanych w
"Opusculi Mathematica" nr 13 z 1993 roku.
Będziemy wdzięczni za wszelkie uwagi i
komentarze dotyczące tej strony.
Emilia Jakimowicz i
Adam Miranowicz
File translated from
TEX
by
TTHgold,
version 4.00.
On 04 Jan 2012, 18:52.