Wortal Stefana Banacha
Wortal Stefana Banacha
Stefan Banach (1892-1945)
Disan Nikonowicz (Toruń)
[PDF]
Matematyka 45, nr 2, s. 68-89 (1992)
W marcu 1992 r. świat nauki obchodził setną rocznicę urodzin
wielkiego polskiego matematyka STEFANA BANACHA.
Historia matematyki XX wieku może się poszczycić wieloma wybitnymi
postaciami, wśród których nie brakuje również Polaków. W ich
ścisłej czołówce nazwisko Banacha figuruje obok najznakomitszych
matematyków światowej sławy. Bez przesady można powiedzieć, że
jest fenomenem naszej epoki. Tak nadzwyczajny był jego talent
matematyczny graniczący z geniuszem. "Odkrywca" S. Banacha
- znakomity polski matematyk prof. Hugo Steinhaus - powiedział o
nim: "Dał matematyce polskiej więcej niż ktokolwiek inny.
Jego najważniejszą zasługą jest przełamanie raz na zawsze i
zniszczenie do reszty kompleksu polegającego na poczuciu niższości
Polaków w naukach ścisłych, maskującego się wywyższaniem jednostek
miernych".
Zamierzeniem moim jest możliwie wszechstronne, na ile pozwalają
ramy artykułu, ukazanie życia i osobowości Stefana Banacha oraz
jego doniosłych osiągnięć w dziedzinie matematyki, w celu
przybliżenia go nie tylko nauczycielom, ale przede wszystkim
młodzieży.
Spełniając miły obowiązek pragnę wyrazić podziękowanie Panu dr.
med. Stefanowi Banachowi - synowi prof. S. Banacha - za życzliwe
potraktowanie mojej prośby i udzielenie szeregu informacji oraz
poczynienie cennych uwag przy opracowywaniu niniejszego biogramu.
Dziękuję Panu prof. Stanisławowi Hartmanowi za cenne uwagi i
poprawki w matematycznych fragmentach tekstu oraz obszerne
przypisy.
Dziękuję również za życzliwość Pani Fran coise Ulam - wdowie po
prof. Stanisławie Ulamie, uczniu i bliskim współpracowniku S.
Banacha, za nadesłanie wspomnień jej męża. Przyczyniły się one do
szerszego ujęcia niektórych fragmentów pracy.
l. Dzieciństwo i lata szkolne.
Stefan Banach urodził się 30 marca 1892 r. w Krakowie. O jego
rodzicach i latach dziecięcych zachowały się nader skąpe
wiadomości. Według informacji uzyskanej od jego syna - dra Stefana
Banacha jr., był nieślubnym dzieckiem Katarzyny Banach i Stefana
Greczka. Katarzyna, ładna dziewczyna, z pochodzenia góralka,
zakochała się w Stefanie Greczku, który pochodził również z
rodziny góralskiej z Ostrowska (okolice Nowego Targu) i był z
zawodu księgowym. Owocem tej miłości był przyszły geniusz
matematyczny. Swoje góralskie pochodzenie S. Banach nieraz później
podkreślał. S. Greczek nie poślubił jednak Katarzyny ani też nie
nadał synowi swego nazwiska. Zrozpaczona dziewczyna zaraz po
urodzeniu dziecka oddała je na wychowanie Marii Płowej -
krakowskiej praczce, zamieszkałej na poddaszu przy ulicy Grodzkiej
71. Małym Stefkiem zaopiekowała się, i to nader troskliwie, córka
p. Marii - Mania (po zamążpójściu - p. Puchalska). Stefek uważał ją
za swoją starszą siostrę, zaś p. Płową - za swoją matkę.
Stefan Banach nie znał zupełnie swojej matki. Natomiast ojciec
widywał się z nim sporadycznie, nie troszczył się jednak zupełnie
o jego wychowanie ani też nie udzielał mu żadnej pomocy
materialnej.
W roku 1902, gdy Stefan ukończył 10 lat, opiekunka zapisała go do
I klasy gimnazjum w Krakowie. Egzamin wstępny obowiązywał z
religii, języka polskiego i niemieckiego oraz rachunków. Stefan
zdał ten egzamin i został przyjęty. Musiał go zatem ktoś do niego
przygotować. Nauka w gimnazjum wiązała się z dość znacznymi
wydatkami: trzeba było uiścić wpisowe, zakupić mundurek, książki i
zeszyty oraz wnosić co miesiąc czesne (stała opłata za pobieranie
nauki). Należy się zatem uznanie opiekunce Banacha za to, że
zdecydowała się go kształcić pomimo skromnych zarobków.
8-letnie IV Gimnazjum, do którego zaczął uczęszczać Stefan, była
to filia zespołu Gimnazjów im. Bartłomieja Nowodworskiego pod
wezwaniem św. Anny, odznaczających się wysokim poziomem nauczania.
IV Gimnazjum kierował w owym czasie Antoni Pazdrowski, powszechnie
przez uczniów zwany "Parasolem". Gimnazjum było typu
klasycznego i mieściło się przy ul. Podwale, w kamienicy
browarnika Goetza-Okocimskiego. Wśród uczniów kursowało nawet
powiedzenie, że uczą się "u Goetza". Gmach szkolny był
ciasny, bez podwórza, o wąskich korytarzach i właściwie nie
nadawał się na szkołę.
Marian Albiński, który uczęszczał razem z Banachem do tej samej
klasy w latach 1902-1906, tj. od klasy I do IV, wspomina: "O
rodzinie Banacha mówiło się niewiele; koledzy wiedzieli, że
właściwie rodziny nie miał i wychowywał go ktoś z krewnych (...)
Stefan był chłopcem spokojnym, nie pozbawionym łagodnego humoru,
dobrym kolegą. Miał naturę trochę skrytą. Był zawsze w czystym,
porządnym mundurku (...) nie znać było na jego twarzy zmizerowania
czy wygłodzenia (...) Zmuszony skromnymi warunkami relacjonuje
dalej M. Albiński - dawał (Stefan) płatne korepetycje młodszym
kolegom, a także tzw. korepetycje "na mieście"; natomiast
współkolegom z klasy pomagał bezinteresownie".
Szczególną przyjaźnią darzył Banach i to już od I klasy, swego
kolegę Witolda Wilkosza (późniejszego znanego matematyka -
profesora Uniwersytetu Jagiellońskiego), uczącego się w tej samej
klasie. Łączyło ich niezwykłe rozmiłowanie w matematyce. Podczas
przerw międzylekcyjnych - wspomina M. Albiński - można było ich
zobaczyć nieraz rozwiązujących wspólnie zadanie matematyczne.
Spotykali się też często po lekcjach w domu Wilkoszów,
mieszkających przy ul. Zwierzynieckiej, lub w budynku szkolnym
oraz na Plantach krakowskich.
Adolf Rożek, uczęszczający do tej samej klasy, co Banach i
Wilkosz, wspomina z kolei: "Banach był szczupły i blady, z
niebieskimi oczyma. W stosunku do kolegów miły. Ale poza
matematyką nic go nie interesowało. O ile mówił, to mówił ogromnie
prędko, tak jak ogromnie prędko myślał matematycznie. Miał
niebywałą zdolność tak szybkiego myślenia i liczenia, ze na
słuchających robił wrażenie jasnowidza. Podobnym fenomenem był
Wilkosz. Dla obydwu nie było zadania matematycznego, którego by
nie rozwiązali błyskawicznie. Banach był szybszy w zadaniach z
matematyki. Wilkosz z równą fenomenalną szybkością rozwiązywał
zadania z fizyki, którą Banach się nie interesował".
Postępy Stefana w nauce były celujące w zakresie matematyki i nauk
przyrodniczych. Z innych przedmiotów miał oceny bardzo dobre i
dobre. Cytowany już kilka razy M. Albiński nie przypomina sobie,
żeby Banach otrzymał kiedyś w klasach od I do IV ocenę dostateczną
z jakiegoś przedmiotu. W zachowanym drukowanym sprawozdaniu IV
Gimnazjum za rok szkolny 1905/1906 wśród 42 klasyfikowanych
uczniów stopień pierwszy z odznaczeniem (celujący) otrzymało 3
uczniów, z których jednym był Wilkosz, zaś wśród 25 uczniów,
którzy otrzymali stopień pierwszy (bardzo dobry) figurują nazwiska
Banacha i autora wspomnień - Albińskiego. Banach siedział zawsze w
pierwszej ławce wraz z Wilkoszem. Kiedy przyszedł fotograf robić
zdjęcie - relacjonuje Albiński - Stefan, korzystając z powstałego
zamieszania, przesiadł się do trzeciej ławki. To zachowanie
wskazywałoby na nieśmiałość Banacha w okresie jego młodszych lat
szkolnych. Matematyką wyższą zaczął się interesować bardzo
wcześnie. Będąc jeszcze uczniem gimnazjum studiował samodzielnie
teorię funkcji rzeczywistych i to z francuskiego podręcznika
Tannery'ego. Język francuski znał od dzieciństwa- uczył go
krakowski fotograf Louis Mien, przyjaciel rodziny Płowych. W
doskonaleniu zaś tego języka pomógł mu z pewnością Wilkosz, który
miał nadzwyczajne zdolności do języków - oprócz obowiązkowych w
gimnazjum klasycznym łaciny i greki znał bardzo dobrze francuski,
niemiecki, esperanto, a ponadto uczył się sanskrytu, hebrajskiego
i innych języków wschodnich; marzył nawet początkowo o studiach
uniwersyteckich w tym kierunku. Wprawdzie Wilkosz po ukończeniu
klasy IV przeniósł się do innego gimnazjum, ale przyjaźń ze
Stefanem trwała nadal.
S. Banach znał oczywiście również język niemiecki, łacinę i grekę.
Miał podobno nawet kiedyś powiedzieć, że to doskonałość i precyzja
gramatyki łacińskiej uczyniła zeń matematyka. Ale znajomość języka
francuskiego okazała się mu szczególnie przydatna, gdyż w
omawianym okresie językiem najbardziej używanym w kontaktach
międzynarodowych, w tym naukowych, był francuski. Toteż w tym
właśnie języku publikowane były przeważnie najnowsze osiągnięcia w
dziedzinie matematyki. Zaabsorbowany studiowaniem matematyki
wyższej, Banach zaniedbał się w nauce w maturalnej klasie i
groziło mu kilka ocen niedostatecznych (podobno osiem). Na maturze
zdenerwowany nauczyciel matematyki podjął próbę ratowania Banacha,
tłumacząc komisji egzaminacyjnej, że mają do czynienia z geniuszem
matematycznym, ale niewiele by z pewnością wskórał, gdyby nie
przyszedł mu w sukurs ksiądz katecheta, z którego opinią w owych
czasach bardzo się liczono. Nie byłoby może w tym nic aż tak
szczególnego, gdyby nie fakt, że ów ksiądz postąpił iście po
chrześcijańsku, bowiem Banach na lekcjach religii nieraz dokuczał
mu stawianiem kłopotliwych pytań w rodzaju: "Czy Pan Bóg
Wszechmogący mógłby stworzyć taki kamień, którego nie mógłby Sam
udźwignąć?", a poza tym był przewodniczącym szkolnego kółka
wolnomyślicieli.
2. Lata studiów.
Po otrzymaniu w 1910 r. matury, Stefan Banach przez krótki czas
pracował w księgarni jako sprzedawca. Pogłębiał oczywiście nadal
samodzielnie swoją wiedzę matematyczną. Jesienią tegoż roku
wyjechał do Lwowa, gdzie rozpoczął studia na Politechnice, Rzecz
znamienna - fascynując się matematyką wybrał studia inżynierskie.
Lwów, obok Krakowa, już od drugiej polowy XIX w. był znanym
ośrodkiem kultury i nauki polskiej. Zawdzięczał to w dużej mierze
Uniwersytetowi oraz Politechnice, na których to uczelniach
prowadzono wykłady wyłącznie w języku polskim (na Uniwersytecie od
1871 r., na Politechnice - od 1872 r.), jak również prężnie
działającym licznym polskim towarzystwom naukowym. Powstały też tu
liczne muzea i biblioteki polskie ze słynnym Zakładem Narodowym
im. Ossolińskich ("Ossolineum") - wspaniałym ośrodkiem
polskiej myśli twórczej, założonym już w 1817 r. Działali tu
wybitni artyści, pisarze, uczeni i myśliciele.
Gmach Politechniki mieścił się przy ul. Leona Sapiehy 12. Był
budynkiem okazałym i pięknym, wzniesionym w 1877 r. w stylu
neorenesansu wg projektu prof. Zacharyewicza. Studia na
Politechnice Lwowskiej, zwanej wówczas Lwowską Szkołą
Politechniczną, trwały na Wydziale Inżynierskim 4 1/2 roku. Od
1912 r., na mocy rozporządzenia austriackiego Ministerstwa
Oświaty, obowiązywały w toku tzw. egzaminy kursowe, w celu
wykazania postępu w poszczególnych przedmiotach, oraz dwa egzaminy
państwowe - pierwszy, ogólny, po ukończeniu dwóch pierwszych lat
studiów, drugi, zawodowy, po ukończeniu całego studium (ten system
obowiązywał jeszcze w początkowych latach odrodzonej Polski).
Stefan Banach zdał egzaminy kursowe, obowiązujące na I i II roku,
oraz pierwszy egzamin państwowy, co świadczy o zaliczeniu przez
niego połowy studiów inżynierskich. Dalszą jego naukę przerwała
wojna światowa. Zaraz po jej wybuchu Stefan powrócił do Krakowa.
Już bowiem w kilka dni po rozpoczęciu działań wojennych, w
sierpniu 1914 r., gmach główny Politechniki został zajęty na
szpital wojenny przez wojska austriackie, a po cofnięciu się armii
austriackiej na zachód w pierwszych dniach września 1914 r. -
przez wojsko rosyjskie. W roku 1914/1915 wykładów na Politechnice
Lwowskiej nie było zupełnie. Po ponownym zajęciu Lwowa przez
wojska austriackie w czerwcu 1915 r. wykłady wznowiono. Tok
studiów nie był jednak normalny aż do roku 1920, najpierw z powodu
toczącej się wojny, później walk z Ukraińcami we wrześniu 1918 r.,
a następnie wojny z bolszewikami w roku 1920. Cały czas w gmachu
głównym mieścił się szpital wojskowy. Dopiero 10 grudnia 1920 r.
odbyła się pierwsza uroczysta inauguracja roku akademickiego.
Stefan Banach nie powrócił jednak do Lwowa, by dokończyć studia na
Politechnice, aczkolwiek możliwość taka istniała. Nigdy już
zresztą żadnej wyższej uczelni nie ukończył. Indagowany później
przez syna, dlaczego nie studiował na Uniwersytecie Jagiellońskim,
Banach odpowiedział: "Nie interesował mnie kurs
uniwersytecki; miałem go w małym palcu; byłem już zupełnie
daleko". Będąc zaś profesorem Uniwersytetu Jana Kazimierza we
Lwowie, zwierzył się pewnego razu Stanisławowi Ulamowi, że jako
młody człowiek znał trzy tomy "Geometrii różniczkowej",
napisanej przez wybitnego matematyka francuskiego Darboux.
Można zatem zaryzykować twierdzenie, że główną przyczyną niechęci
Banacha do studiów wyższych w ogóle było zainteresowanie się, i to
w bardzo młodym wieku, powstającymi dopiero działami matematyki,
inicjowanymi przez Volterrę, Hadamarda, Lebesgue'a, Riesza,
Fredholma i Frécheta, oraz rodzenie się pod ich wpływem w jego
umyśle nowych idei, które zaowocowały później rewelacyjnymi
pracami.
3. "Największe matematyczne odkrycie" H. Steinhausa.
Po powrocie do Krakowa Banach zamieszkał ponownie u swojej
opiekunki przy ul. Grodzkiej 71. Utrzymywał się z korepetycji,
przygotowując młodzież wyłącznie z matematyki do egzaminu
dojrzałości. Pogłębiał nadal samodzielnie swoją wiedzę
matematyczną, sięgając do różnych dzieł i najnowszych publikacji.
Często też prowadził dyskusje na tematy matematyczne ze swymi
kolegami, Ottonem Nikodymem (późniejszym znanym profesorem
Uniwersytetu Jagiellońskiego) oraz Witoldem Wilkoszem. W Krakowie
całkiem przypadkowo zwrócił uwagę na Banacha Hugo Steinhaus, który
był już po doktoracie, obronionym w Getyndze w 1911 r., miał
opublikowanych wiele prac z zakresu matematyki wyższej, a pracował
w sekcji technicznej Centrali Odbudowy Kraju (Oddział c.k.
Namiestnictwa). Pomimo toczącej się wojny życie w mieście płynęło
w miarę normalnie i można było wieczorem spacerować po krakowskich
Plantach. Właśnie podczas takiego spaceru latem 1916 roku H.
Steinhaus usłyszał rozmowę dwóch młodych ludzi, w której padły
słowa "całka Lebesgue'a" (1). Były to słowa w tym
czasie i miejscu tak nieoczekiwane, że Steinhaus podszedł do
rozmawiających i zapoznał się z nimi. Byli to Stefan Banach i Otto
Nikodym. To właśnie przypadkowe spotkanie Banacha miał nieco
później Steinhaus nazwać swoim "największym odkryciem
matematycznym". Zaowocowało ono wieloletnią przyjaźnią i
współpracą. Hugo Steinhaus mieszkał w 1916 r. w Krakowie w
pensjonacie przy ul. Karmelickiej 9. Po znamiennym spotkaniu z
Banachem i Nikodymem zaproponował im częstsze widywanie się u
niego w mieszkaniu, a że w owym czasie przebywali w Krakowie
Władysław Ślebodziński, Leon Chwistek i Włodzimierz Stożek, którzy
również odwiedzali Steinhausa, spotkania te przekształciły się w
regularne posiedzenia naukowe. W toku dyskusji zapisy czyniono na
ceratowej tablicy, którą Steinhaus przybił gwoździami do ściany ku
zgrozie Francuzki - właścicielki pensjonatu, lamentującej, że
właściciel kamienicy będzie miał pretensje za niszczenie ściany,
co istotnie później nastąpiło. W trakcie tych posiedzeń powstał
pomysł powołania do życia Towarzystwa Matematycznego, który został
zrealizowany dopiero po upływie trzech lat. Drugiego kwietnia 1919
r. w lokalu Seminarium Filozoficznego przy ul. św. Anny 12 odbyło
się zebranie założycielskie Towarzystwa Matematycznego w Krakowie.
W zebraniu uczestniczyło 16 osób, nauczycieli szkół średnich i
pracowników naukowych Uniwersytetu Jagiellońskiego. Jednym z nich
był Stefan Banach. Wygłosił on na zebraniach Towarzystwa dwa
odczyty: "Z teorii funkcji zmiennej rzeczywistej"
(7.05.1919 r.) oraz "Z teorii funkcji linii" (17.12.1919
r.). Towarzystwo Matematyczne w roku następnym przekształciło się
w Polskie Towarzystwo Matematyczne.
4. Niezwykła kariera naukowa Stefana Banacha.
W roku 1919 katedrę matematyki na Wydziale Mechanicznym
Politechniki Lwowskiej objął prof. Antoni Łomnicki. W roku 1920
katedrę matematyki na Uniwersytecie im. Jana Kazimierza we Lwowie
objął prof. Hugo Steinhaus, który w 1917 r. habilitował się na tym
Uniwersytecie. Obaj znali się bardzo dobrze, jeszcze z czasów
studenckich we Lwowie, gdzie Steinhaus rozpoczynał studia, a potem
z Getyngi. Na Politechnice brakowało młodszych kadr naukowych.
Steinhaus zaproponował Łomnickiemu, aby zatrudnił Stefana Banacha
w charakterze asystenta. Łomnicki przystał na tę propozycję i
Banach w 1920 r. przybył do Lwowa. Od tego momentu rozpoczyna się
jego błyskotliwa kariera naukowa. W tym samym roku przedstawił na
Uniwersytecie Lwowskim pracę pt. "O operacjach na zbiorach
abstrakcyjnych i ich zastosowaniach do równań całkowych". Mimo
braku ukończonych studiów nadano mu za tę pracę, z pominięciem
regulaminowych przepisów, tytuł doktora, co było niemałą
rewelacją. Co więcej, opublikowana w dwa lata później, praca ta
stała się fundamentem nowej dyscypliny matematycznej - analizy
funkcjonalnej. Nadmienić należy, że była to już siódma jego
publikacja naukowa. W roku 1922 S. Banach habilitował się i
wkrótce został mianowany profesorem nadzwyczajnym Uniwersytetu
Lwowskiego. W 1924 r. powołany został na członka-korespondenta
Polskiej Akademii Umiejętności. Po upływie dalszych trzech lat, w
1927 r., otrzymał nominację na profesora zwyczajnego. Od momentu
uzyskania habilitacji do wybuchu II wojny światowej prowadził
wykłady na Uniwersytecie Lwowskim. Był kierownikiem Katedry
Matematyki "C". Jego gabinet mieścił się na pierwszym piętrze w
starym gmachu Uniwersytetu przy ul. św. Mikołaja 4, nazywanym
przez studentów "Starym Uniwerkiem", obok gabinetu prof.
H. Steinhausa, który kierował Katedrą Matematyki "B". Do ich
gabinetów wchodziło się przez wspólny mały przedpokój. Wykłady
matematyki odbywały się też w "Starym Uniwerku". Sale
wykładowe, jak wspomina Wiktor Frantz, były numerowane rzymskimi
cyframi i przypominały klasy szkolne: ławki z otworami na
kałamarze, pocięte scyzorykami, katedra profesorska na drewnianym
podium i czarna tablica; pod nią gąbka i kreda, pod ścianą
wieszadło. Największą z sal była sala nr XIV. Ze starym gmachem
sąsiadowała Biblioteka Uniwersytecka. Z czasem połączono nawet
obydwa budynki krytą galeryjką na wysokości pierwszego piętra i w
czasie godzinnej lub kilkugodzinnej przerwy między wykładami można
było w czytelni Biblioteki zająć się lekturą naukową, w którą była
dobrze wyposażona.
Stefan Banach nie zerwał z Politechniką i prowadził tam wykłady
zlecone z matematyki i mechaniki. Owocem tych ostatnich był wydany
w 1938 r. podręcznik w dwóch tomach "Mechanika w zakresie
szkól akademickich". Nawiasem mówiąc, program matematyki na
Wydziale Ogólnym Politechniki prawie nie różnił się w owym czasie
od uniwersyteckiego, zaś różnorodnością wykładanych tam
przedmiotów matematycznych wykraczał poza ramy zwykłych studiów
uniwersyteckich. S. Banach napisał też słynne dzieło "O
operacjach liniowych", o którym szerzej będzie mowa w następnym
rozdziale, jak również kilka podręczników dla szkół powszechnych,
średnich i wyższych. Toteż był kilkakrotnie nagradzany, m. in..w
1930 r. został laureatem Nagrody Naukowej miasta Lwowa, a w 1939
r. otrzymał Wielką Nagrodę Polskiej Akademii Umiejętności. Nie
został jednak członkiem rzeczywistym Akademii. "Trudno dziś
zrozumieć - powiedział H. Steinhaus na uroczystym posiedzeniu w
15-tą rocznicę zgonu Stefana Banacha - że w tejże Akademii nie
znalazł się fotel dla dziecka ulicy krakowskiej".
W 1931 r. przyjęto go w poczet członków Towarzystwa Naukowego
Warszawskiego. W okresie lat 1932-1936 pełnił funkcję wiceprezesa
Polskiego Towarzystwa Matematycznego, a w 1939 r. wybrano go
prezesem tegoż Towarzystwa.
Godzi się jeszcze nadmienić, że w 1936 r. została powołana do
życia Rada Nauk Ścisłych i Stosowanych, przy której 29 listopada
tegoż roku utworzono Komitet Matematyczny. Na wiceprezesa Komitetu
powołano Banacha (prezesem został Wacław Sierpiński). Komitet
wspólnie z PTM opracował memoriał "O stanie i potrzebach
matematyki w Polsce" w trosce o jej dalszy rozwój. (Postulaty
zawarte w tym "Memoriale" nie zostały niestety
zrealizowane).
Powierzanie S. Banachowi tych funkcji świadczy o autorytecie, jaki
zyskał wśród matematyków polskich.
5. Doniosłość prac naukowych Stefana Banacha.
Stefana Banacha interesowała przede wszystkim nowa, dopiero
wówczas powstająca dyscyplina matematyczna - analiza funkcjonalna,
zajmująca się badaniem przestrzeni funkcji metodami analizy
matematycznej, algebry i topologii. Banach był jednym z twórców
analizy funkcjonalnej. Od niego pochodzi podstawowe dla tego
działu pojęcie przestrzeń Banacha, nazwane tak na jego cześć przez
wybitnego matematyka francuskiego R. M. Frécheta i przyjęte w
międzynarodowej terminologii matematycznej. Przestrzeń Banacha
jest to przestrzeń liniowa, unormowana i zupełna, w której
określona jest odległość dowolnych jej dwóch elementów, zwana
metryką przestrzeni. Trzy najważniejsze twierdzenia analizy
funkcjonalnej związane są z nazwiskiem Banacha. Są to: twierdzenie
Hahna-Banacha o przedłużaniu funkcjonałów liniowych, twierdzenie
Banacha-Steinhausa o jednostajnej ograniczoności ciągów operatorów
liniowych i twierdzenie Banacha o ciągłości operatora odwrotnego.
Udowodnił on też wiele innych twierdzeń. Prof. Stanisław Mazur -
uczeń Banacha - mówiąc o doniosłości jego dokonań stwierdził m.
in.: "Rok 1922, w którym Stefan Banach w polskim czasopiśmie
"Fundamenta Mathematicae" ogłosił swą rozprawę doktorską pt.
"Sur les opérations dans les ensembles abstraits et leur
application aux équations intégrales" (O operacjach na zbiorach
abstrakcyjnych i ich zastosowaniach do równań całkowych) jest datą
przełomową w historii matematyki XX wieku. Ta
kilkudziesięciostronicowa rozprawa ugruntowała bowiem ostatecznie
podstawy analizy funkcjonalnej, nowej dyscypliny matematycznej,
która - jak wykazały rezultaty badań Stefana Banacha i innych -
posiada kapitalne znaczenie dla dalszego rozwoju nie tylko samej
matematyki, ale również nauk przyrodniczych a w szczególności
fizyki". Jest ewenementem na skalę światową w historii
matematyki XX wieku fakt, że praca o tak fundamentalnym
charakterze jest dziełem samouka.
Warto dodać, że Banach opublikował swoją pracę kilka miesięcy
wcześniej niż znakomity amerykański matematyk Norbert Wiener,
zwany "ojcem cybernetyki", który zajmował się również tymi
zagadnieniami i doszedł do tego samego układu aksjomatów. Wiener
napisał nawet kilka prac z tej dziedziny, ale zaniedbał dalszych
badań, ponieważ wydawało mu się wówczas, że owa teoria jest czczym
formalizmem. Później, po 34 latach od momentu ukazania się
publikacji Banacha, przyznał w swoich wspomnieniach, że się
omylił, że teoria Banacha jest bardzo ważnym narzędziem analizy i
"dopiero teraz zaczyna rozwijać swoją pełną skuteczność jako
metoda naukowa". Przyznał również, że przestrzeń funkcyjną
słusznie nazwano imieniem samego tylko Banacha (początkowo teoria
nosiła przez pewien czas miano teorii przestrzeni
Banacha-Wienera). Tak więc intuicja Banacha okazała się lepsza od
przewidywań Wienera.
W 1929 r. Banach napisał słynną monografię "Teoria operacji
liniowych", która opublikowana w 1931 r. w języku polskim i
przetłumaczona na język francuski w następnym roku była pierwszą
na świecie książką traktującą ogólnie o przestrzeniach
liniowo-metrycznych. Stała się ona klasycznym, podstawowym dziełem
w zakresie analizy funkcjonalnej. Jego doniosłość polega na tym,
że dzięki przestrzeniom Banacha można rozwiązywać w sposób ogólny
wiele zagadnień, które przedtem wymagały indywidualnego
traktowania i niemałej pomysłowości; pozwoliło to na unifikację
różnych działów analizy, teorii równań, rachunku wariacyjnego,
teorii aproksymacji, metod numerycznych itp. Np. opracowane przez
analizę funkcjonalną metody rozwiązywania równań odnoszą się do
równań algebraicznych, całkowych, różniczkowych zwyczajnych i
cząstkowych a także do pewnych równań funkcyjnych z jedną lub
wieloma niewiadomymi. Stefan Banach w przedmowie do swego dzieła
napisał m. in.: "Piękno teorii operacji leży głównie w tym,
że w niej łączą się w harmonijną całość metody matematyki
klasycznej z metodami nauki nowożytnej (...) Są działy matematyki,
których głębsze zrozumienie możliwe jest tylko przy pomocy
znajomości teorii operacji. Takimi działami są: teoria funkcji
zmiennej rzeczywistej, równania całkowe, rachunek wariacyjny
itp."
Jak duże zainteresowanie w kręgach naukowych za granicą wzbudziła
"Teoria operacji liniowych" może świadczyć wypowiedź
wybitnego matematyka radzieckiego S. Ł. Sobolewa: "Pamiętam,
jak w chwili pojawienia się "Teorii operacji liniowych" na
początku lat trzydziestych wytworzyła się długa kolejka
czekających na pierwsze, rzadkie egzemplarze tej książki, jakie
znalazły się w Moskwie i Leningradzie. Były czytane z zachwytem i
entuzjazmem...". Zawarte w tej monografii rezultaty, osiągnięte
głównie przez Banacha i częściowo przez jego uczniów, postawiły go
w rzędzie największych matematyków świata. Nic zatem dziwnego, że
świat naukowy zwrócił na niego uwagę. Świadczy o tym m. in. fakt
zaproszenia Banacha do wygłoszenia plenarnego odczytu na
Międzynarodowym Kongresie Matematycznym w Oslo w 1936 r. Był
również kilkakrotnie namawiany przez działającego w USA wybitnego
węgierskiego matematyka Johna von Neumanna, z inspiracji Norberta
Wienera, do wyemigrowania do Stanów Zjednoczonych. Proponowano mu
luksusowe warunki. Banach nie dał się jednak skusić nęcącą
perspektywą. Jako profesor Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie
Banach rozwinął dużą aktywność dydaktyczną i naukowo-badawczą.
Posiadał wyjątkowy dar skupiania wokół siebie młodych ludzi,
wybitnie uzdolnionych matematycznie. Toteż dokoła niego
skoncentrowała się plejada młodych talentów. Wraz z prof. H.
Steinhausem oraz swymi uczniami - Stanisławem Mazurem, Władysławem
Orliczem, Stanisławem Ulamem i Juliuszem Pawłem Schauderem -
stworzył słynną na całym świecie Lwowską Szkołę Matematyczną,
przyczyniając się w olbrzymim stopniu do wydźwignięcia matematyki
polskiej na czołowe miejsce w skali światowej. Działalność tej
Szkoły bardzo obrazowo scharakteryzował w swych wspomnieniach
prof. Stanisław Ulam: "Jeśliby rozważać matematykę jako
drzewo, to grupa lwowska oddawała się studiowaniu korzeni i pni,
być może nawet głównych konarów, mniej interesując się bocznymi
pędami, liśćmi i kwiatami". Toteż w owym czasie najważniejszy
ośrodek analizy funkcjonalnej na świecie znajdował się w Polsce.
W 1929 r. Banach wspólnie ze Steinhausem założył i redagował
czasopismo "Studia Mathematica", był też jednym z
inicjatorów powstania "Monografii Matematycznych". Dzięki
publikacjom prac Banacha i jego uczniów "Studia
Mathematica" stały się wkrótce jednym z najpoważniejszych w
świecie czasopism w dziedzinie analizy funkcjonalnej. Stefan
Banach położył również duże zasługi w wielu innych działach
matematyki, m. in. w teorii funkcji rzeczywistych, teorii szeregów
ortogonalnych, opisowej teorii mnogości. Dorobek naukowy S.
Banacha obejmuje 58 prac, z których 6 zostało opublikowanych
pośmiertnie.
Wielką sensację wywołała jego praca, napisana wspólnie z Alfredem
Tarskim (w latach 1925-1939 profesorem Uniwersytetu Warszawskiego,
później w USA), o rozkładzie zbiorów na części przystające.
Twierdzenie tam udowodnione brzmi wręcz szokująco: powierzchnię
kuli można przedstawić jako sumę 2 zbiorów rozłącznych, z których
każdy przystaje przez rozkład do całej tej powierzchni. (2)
6. Osobowość Banacha.
Prof. Stefan Banach był blondynem o niebieskich oczach, wysokiego
wzrostu i budowy nieco ciężkiej. Posiadał niezwykle interesującą i
wręcz niespotykaną osobowość. Będąc do głębi realistą nigdy nie
liczył na szczęśliwy traf. Często mawiał, że "Nadzieja to
matka głupców". Znał swoją wartość i nie miał żadnych
kompleksów. Do zaszczytów nie przywiązywał żadnej wagi. Polityką
się nie interesował, ale przywiązany był do kraju, czego
najlepszym dowodem jest odmowa wyemigrowania z Polski, Podczas
ostatniego spotkania z von Neumannem we Lwowie w 1937 r. na
kolejną propozycję wyjazdu z Polski, zniecierpliwiony Banach
spytał: "Ile daje profesor Wiener?". John von Neumann
wyjął czek, na którym wypisana była jedynka oraz widniał podpis
prof. Wienera, i powiedział: "Proszę dopisać taką ilość zer,
jaką pan uzna za stosowne". Banach chwilę się zastanowił i
odparł: "To za mała suma, jak za opuszczenie Polski".
Przed samym wybuchem II wojny światowej prof. Stanisław Ulam
proponował Banachowi ucieczkę do Stanów Zjednoczonych; jemu też
Banach kategorycznie odmówił i pozostał w kraju.
Autora "Operacji liniowych" cechowała prostota w obejściu
- nie miał nic w sobie z tzw. profesorskiego splendoru i zachował
do końca życia, jak wspomina prof. H. Steinhaus, pewne cechy
krakowskiego andrusa w sposobie bycia i w mowie. Wesołego
usposobienia, niezwykle życzliwy i koleżeński, cenił sobie bardzo
dobrane towarzystwo przy kieliszku koniaku czy filiżance czarnej
kawy. Jego humor zawierał często pewną dozę ironii i nieraz tchnął
pesymizmem. Lubił oryginalne i dowcipne powiedzonka. S. Ulam
powiedział mu kiedyś, że von Neumann, będąc w Princeton (USA),
zanim przedstawił kilka matematycznych rezultatów, użył
następującego zdania: "Die Goim haben den folgenden Satz
bewiesen" (goje udowodnili następujące twierdzenia).
"Banach, który był prawdziwym gojem - relacjonuje Ulam - uważał
to zdanie za jedno z najbardziej dowcipnych powiedzeń, jakie
kiedykolwiek słyszał; (...)"
Uroczyste zebrania męczyły Banacha i chronicznie ich nie znosił.
Gdy otrzymywał zaproszenie na jakieś oficjalne posiedzenie, to
zwykle mawiał: "Wiem, gdzie nie będę".
O problemach matematycznych mógł dyskutować całymi godzinami.
Ulubionym miejscem takich dyskusji były kawiarnie, o czym będzie
jeszcze mowa w następnym rozdziale. Podczas dysput lubił popijać
czarną kawę i prawie bez przerwy palił papierosy. Polemizując,
unikał przeważnie wyrażania wprost swego sprzeciwu. Jeśli jednak
nie zgadzał się z wywodami dyskutanta, to dawał temu wyraz za
pomocą stawianych przez siebie pytań. Posiadał jasność myślenia,
którą znany profesor matematyki i trzykrotny późniejszy premier
Kazimierz Bartel nazywał "aż nieprzyjemną". Chętnie
uczestniczył, jak wspomina Kazimierz Szałajko - ówczesny asystent
Banacha - w imprezach organizowanych przez Studenckie Koło
Matematyczno-Fizyczne, działające przy Uniwersytecie we Lwowie w
latach 1922-1939. Opiekuna koła, tzw. kuratora, powoływał Senat
Akademicki. S. Banach pełnił tę funkcję w latach 1931-1933. Koło
organizowało tradycyjne herbatki w Czytelni Akademickiej przy ul.
Łozińskiego oraz wycieczki po okolicach Lwowa. Częstym
uczestnikiem wycieczek był też prof. H. Steinhaus. Warto dodać, że
podczas "herbatek" prowadzono ożywioną dyskusję na tematy
naukowe i wygłaszano referaty, zaś stroną kulinarną zajmowały się
obok studentek również panie profesorowe.
Według opinii wyrażonej przez H. Steinhausa, S. Banach był
świetnym dydaktykiem - wykładał przejrzyście i nigdy nie gubił się
w szczegółach. Nie lubił zapisywać tablicy skomplikowanymi i
mnogimi wzorami, dbając o to, aby forma nie przeważała nad
treścią. Natomiast S. Ulam, który słuchał wykładów Banacha z kilku
przedmiotów podczas swoich studiów na Wydziale Ogólnym
Politechniki Lwowskiej w latach 1927-1932, twierdzi w swoich
wspomnieniach, że wykłady te nie były zbyt dobrze przygotowane.
Pisze: "Zdarzało się, że on (Banach) przypadkowo robił błędy
lub coś przeoczył. Było coś podniecającego, gdy się patrzyło, jak
pracował przy tablicy i zmagał się z problemem i jak niezmiennie
dawał sobie radę". Ulam pisze dalej, że ze wszystkich wykładów,
których słuchał na Politechnice, wykłady Banacha najbardziej go
fascynowały, pobudzając do myślenia, i im w dużej mierze
zawdzięcza, że zainteresował się matematyką. "Wraz z
rozpoczęciem trzeciego roku studiów - relacjonuje dalej Ulam -
większość mojej matematycznej pracy tak naprawdę rozpoczynała się
od rozmów z Banachem i Mazurem". H. Steinhaus wspomina z kolei:
"Sformułowanie myśli na piśmie sprawiało mu (Banachowi) duże
trudności. Pisał swoje manuskrypty na luźnych kartkach wyrwanych z
zeszytu; gdy trzeba było zmienić część tekstu, wycinał zbędne
miejsca i podklejał resztę czystą kartką, na której pisał nową
wersję". Ten charakterystyczny sposób opracowywania przez niego
rękopisów był prawdopodobnie wynikiem chęci zaoszczędzania czasu,
który wolał poświęcić na tworzenie nowych koncepcji, jak i
niechęci do pisania w ogóle, o czym świadczy m. in. fakt, na że
otrzymywane listy przeważnie nie odpowiadał. Gdyby nie pomoc jego
przyjaciół i asystentów, a w szczególności Stanisława Mazura,
który często dopracowywał szczegóły rozwiązanego problemu, to
niektóre prace Banacha nie ukazałyby się w druku. "Nie
pociągały go także - twierdzi Steinhaus - praktyczne zastosowania
matematyki, choć z pewnością mógłby się nimi zająć, gdyby chciał -
przecież już w rok po doktoracie wykładał mechanikę na
Politechnice (...)" Nie przyzwyczajony do wygód, potrafił
pracować wszędzie i we wszelkich warunkach - nawet w więzieniu, po
aresztowaniu go przez Niemców w czasie okupacji, udowodnił pewne
twierdzenie. St. Banach był zupełnie pozbawiony zmysłu
oszczędzania, co przy jednoczesnym jego trybie życia - zamiłowaniu
do posiedzeń kawiarnianych - było powodem częstego popadania w
długi. Aby z nich wybrnąć, zaczął pisać podręczniki arytmetyki i
algebry dla szkół podstawowych i średnich. Niektóre z nich
napisane są wspólnie z profesorami Wacławem Sierpińskim i
Włodzimierzem Stożkiem. Wydał też podręcznik dla szkół wyższych
"Rachunek różniczkowy i całkowy" w dwóch tomach oraz
wspomnianą już "Mechanikę w zakresie szkól akademickich".
Napisane przez niego podręczniki nie były nigdy kopiowaniem
cudzych książek, odznaczają się jasnością i przejrzystością
wykładu. O dużej i trwałej wartości napisanych przez Banacha
podręczników świadczy fakt kilkakrotnego ich wznawiania po wojnie.
Tak więc ujemna cecha jego charakteru - brak umiejętności
racjonalnego gospodarowania pieniędzmi - dała pozytywne rezultaty
społeczne.
Dzięki swoim doświadczeniom korepetytora rozumiał doskonale
trudności, na jakie napotyka młody człowiek studiujący matematykę.
Pewnego razu oświadczył Steinhausowi: "Wiesz bracie, co ci
powiem? Humanistyka jest w szkole średniej ważniejsza od
matematyki - matematyka to za ostry instrument, to nie dla
dzieci...".
Jako matematyka cechowała Stefana Banacha pasja tworzenia,
połączona z uwielbieniem dla uprawianej przez niego dyscypliny.
Ciągle stawiał sobie nowe problemy, poszukując ich rozwiązań.
Pewnego razu powiedział: "Dobrzy matematycy widzą analogie
między twierdzeniami, lepsi między teoriami, ale najlepsi widzą
analogie między analogiami". Był przekonany jednocześnie, że
logiczna analiza problemu musi w końcu doprowadzić do udowodnienia
lub obalenia twierdzenia. Toteż problemy matematyczne
"atakował" wprost, po wyeliminowaniu poprzez przykłady
wszelkich dróg ubocznych. Według słów Stanisława Ulama:
"Geniusz w odnajdywaniu ukrytych i nieoczekiwanych dróg
charakteryzował go w sposób unikalny jako przenikliwego i
oryginalnego matematyka". Oto jeden z przykładów
"nieoczekiwanych dróg", przytoczone przez Steinhausa
rozumowanie, które mu bardzo zaimponowało. Jest to krótka praca
opublikowana w 1923 r. w angielskim czasopiśmie "Proceedings
of the London Mathematical Society". Zagadnienie polegało na
znalezieniu układu ortogonalnego zupełnego w przestrzeni L^2, ale
niezupełnego w przestrzeni L^1 (3)
Banach wypowiedział też wielce znaczące zdanie: "Matematyka
legitymuje się specyficznym pięknem i nie da się nigdy sprowadzić
do sztywnego systemu dedukcyjnego, gdyż prędzej czy później
rozsadza każdą ramę formalną i tworzy nowe pryncypia".
7. Słynna "Księga Szkocka"
Lwów okresu międzywojennego wyróżniał się wśród innych miast
polskich specyficznym twórczym klimatem. Kwitło tu życie
towarzyskie, literackie i naukowe w kawiarniach, gdzie spotykali
się systematycznie pisarze, muzycy, pracownicy naukowi wyższych
uczelni i inne grupy inteligencji twórczej, by w nieskrępowanej
atmosferze przy filiżance czarnej kawy, nieraz
"wzmocnionej", podyskutować o nurtujących ich problemach. W
każdy niemal sobotni wieczór na Uniwersytecie Jana Kazimierza
odbywały się posiedzenia Polskiego Towarzystwa Matematycznego. Tak
zwana "część oficjalna" trwała na ogół nie dłużej niż
godzinę, podczas której podawano zazwyczaj kilka komunikatów, po
czym większość uczestników udawała się do pobliskich kawiarni lub
cukierni, których we Lwowie było mnóstwo, by pograć w szachy, a
przede wszystkim porozmawiać na tematy naukowe, w czym szczególnie
wyróżniał się Banach. Upodobał on sobie dyskusje kawiarniane do
tego stopnia, że przekształcił je w specyficzne sesje naukowe.
Jego rozważania dotyczyły, jak to dowcipnie określił von Neumann,
"matematyki i reszty wszechświata". Tak więc kawiarnie
stały się, obok Uniwersytetu, jednym z głównych miejsc pracy
twórczej Banacha. Znaczną część niemal każdego dnia, po wykładach,
spędzał w kawiarni wraz ze swymi studentami lub współpracownikami.
Rozstrzygano tu ważne problemy matematyczne, głównie z zakresu
analizy funkcjonalnej, stawiane najczęściej przez Banacha.
Zdarzało się nieraz, że o ile na takiej sesji jakiś problem
szczególnie zainteresował Banacha, a nie został rozstrzygnięty, to
następnego dnia zjawiał się z naszkicowanym na luźnych kartkach
schematem rozwiązania; rzecz znamienna - szczegóły go na ogół nie
interesowały i zazwyczaj starannie dopracowywał je Stanisław
Mazur.
Godzi się w tym miejscu podkreślić, że ten styl pracy Banacha
możliwy był dzięki wyrozumiałości ze strony jego żony, która była
kobietą nie tylko pełną wdzięku, ale także inteligentną i wielce
tolerancyjną. Pani Łucja Janina z domu Braus pochodziła ze
środowiska drobnomieszczańskiego. Trzech jej braci i szwagier byli
drukarzami (zecerami). Ukończyła szkołę handlową. Będąc panną
pracowała jako sekretarka - stenografowała i pisała na maszynie.
Banach pojął ją za żonę w 1920 r., a więc w roku uzyskania
doktoratu. Zamieszkali w "Starym Uniwerku". Po
zamążpójściu nie pracowała zawodowo. W latach 30-tych zdała maturę
w trybie eksternistycznym. Doceniając wyjątkowe zdolności swego
męża, starała się mu nie przeszkadzać w oryginalnym trybie jego
pracy (4), biorąc na siebie ciężar obowiązków prowadzenia
domu i wychowywania syna, który urodził się 14 października 1922
r. Na cześć ojca otrzymał imię Stefan. (Stefan-jr nie poszedł w
ślady ojca - nie został matematykiem, tylko lekarzem).
Początkowo owym osobliwym miejscem sesji naukowych Banacha i jego
najbliższych współpracowników była kawiarnia "Roma",
położona niedaleko Uniwersytetu przy ul. Akademickiej 25. Po
upływie mniej więcej roku Banach zadecydował przenieść swoje sesje
do kawiarni "Szkockiej" przy ul. Fredry 9, mieszczącej się
niedaleko "Romy". Obydwie kawiarnie zaliczały się do
średniej kategorii, ale "Szkocka" była kawiarnią modną. I
może dlatego upodobali ją sobie matematycy. Banach zajmował tam
stolik, najczęściej ze Stanisławem Mazurem i Stanisławem Ulamem.
Gwar kawiarniany zupełnie nie przeszkadzał mu w myśleniu, a co
dziwniejsze, lubił wybierać miejsce przy orkiestrze. Jak pisze
barwnie w swych "Wspomnieniach z Kawiarni Szkockiej"
Stanisław Ulam: "(...) tego typu sesje z Banachem, a
częściej z Banachem i Mazurem uczyniły atmosferę lwowską czymś
jedynym w swoim rodzaju. Tak intymna współpraca była
prawdopodobnie czymś zupełnie nowym w życiu matematycznym (...) i
w takiej intensywności. W naszych matematycznych rozważaniach
częstokroć słowo lub gest bez żadnego dodatkowego wyjaśnienia
wystarczały do zrozumienia znaczenia. Czasem cala dyskusja
składała się z kilku słów rzuconych w ciągu długich okresów
rozmyślania. Widz, siedzący przy innym stoliku, mógł zauważyć
nagle krótkie wybuchy konwersacji, zapisanie kilku wierszy na
stole, od czasu do czasu śmiech jednego z siedzących, po czym
następowały okresy długiego milczenia, w czasie których piliśmy
kawę i patrzyliśmy nieprzytomnie na siebie. Tak wytworzony nawyk
wytrwałości i koncentracji, trwającej czasami godzinami, stał się
dla nas jednym z najistotniejszych elementów prawdziwej pracy
matematycznej". Wyniki rozważań zapisywano ołówkiem na
marmurowym blacie stolika. Toteż wiele cennych wyników przepadło
bezpowrotnie, startych przez sprzątaczkę kawiarni. St. Ulam
wspomina też, że taki los spotkał m. in. rozwiązanie jakiegoś
trudnego problemu z dziedziny analizy funkcjonalnej, nad którym
głowiono się podczas jednej z takich sesji kawiarnianych przez 17
godzin, z przerwami na posiłki. Nikt tego rozwiązania nie zapisał
na papierze i nikt nie potrafił go potem odtworzyć. Dlatego
niewątpliwie wielką zasługą pani Łucji Banachowej było założenie
grubego zeszytu, przechowywanego stale w kawiarni, aby takim
sytuacjom zapobiec na przyszłość. Zeszyt ten, który Banach nazwał
"Księgą Szkocką" (od nazwy kawiarni), był przynoszony
przez kelnera na żądanie każdemu, kto chciałby zapisać tam jakiś
problem matematyczny do rozwiązania. Treść problemu wpisywano na
prawej kartce zeszytu, z podaniem daty i nazwiska autora,
pozostawiając lewą kartkę na ewentualne rozwiązanie, za które
wyznaczano nieraz nietypowe nagrody: małe piwo, dwa małe piwa,
pięć małych piw, butelkę wina, butelkę szampana, flaszkę brandy,
obiad u "George'a" (najelegantszy a zarazem najdroższy
hotel i restauracja we Lwowie), kilo bekonu, 100 g kawioru, lunch
w Cambridge, "fondue" w Genewie, a nawet... żywą gęś.
Warto dodać, że tę ostatnią nagrodę wyznaczył Stanisław Mazur za
rozwiązanie postawionego przezeń w 1936 r. w "Księdze
Szkockiej" problemu istnienia bazy w przestrzeniach Banacha.
Rozwiązał go dopiero w 1972 r., a więc po upływie 36 lat, 28-letni
szwedzki matematyk Per Enflö. Żywą gęś wręczył osobiście
zdobywcy nagrody, w tym samym roku, prof. Stanisław Mazur w
Międzynarodowym Centrum Matematycznym w Warszawie.
W okresie międzywojennym współpraca między ośrodkami
matematycznymi na świecie, a w Polsce szczególnie między lwowskim
i warszawskim, była bardzo ożywiona. Z Warszawy częstymi gośćmi we
Lwowie byli m. in. Wacław Sierpiński, Karol Borsuk, Stefan
Mazurkiewicz i Alfred Tarski. Z Wilna przyjeżdżał nieraz Antoni
Zygmund. Z zagranicy bawili w tym pełnym uroku mieście m. in. tacy
znakomici matematycy jak Henri Lebesque, Emil Borel, Paul Montel
(wszyscy z Francji), Leon Lichtenstein i Ernst Zermelo (z
Niemiec), a nawet John von Neumann ze Stanów Zjednoczonych. W
latach 1935-1941 wpisano do "Księgi Szkockiej" 193
problemy, z których kilka rozwiązano dopiero niedawno, a część
wciąż czeka na rozwiązanie. Pierwszy zapis nosi datę 17 lipca 1935
r. i był dokonany przez S. Banacha; ostatni wpisał się H.
Steinhaus 31 maja 1941 r.
Oto niektóre nazwiska autorów tych problemów:
Stefan Banach, Stanisław Mazur, Stanisław Ulam, Juliusz Paweł
Schauder, Władysław Orlicz, Józef Schreier, Herman Auerbach, Hugo
Steinhaus, Stanisław Ruziewicz, Z. Łomnicki, Kazimierz Kuratowski,
Józef Marcinkiewicz, Leopold Infeld, Marek Kac, Władysław
Nikliborc, Stanisław Saks, Bronisław Knaster, Karol Borsuk, Stefan
Kaczmarz, Antoni Zygmund, Leon Sternbach, Renę Maurice Frechet,
Samuel Eilenberg, Nikołaj Bogolubow, Paweł Aleksandrów, Siergiej
Sobolew, Łazar Lusternik.
Legendarna "Księga Szkocka", o dużej wartości naukowej,
emocjonalnej i historycznej, została uratowana z zawieruchy
wojennej przez żonę Banacha i jest w posiadaniu ich syna dr med.
Stefana Banacha. Na prośbę prof. H. Steinhausa przesłał mu on
fotokopię "Księgi". Steinhaus z kolei przesłał ją
Stanisławowi Ulamowi do Stanów Zjednoczonych, Ulam przetłumaczył
ją na język angielski i w wielu odpisach rozesłał swoim
przyjaciołom na całym świecie. W 1958 r. przekład "Księgi
Szkockiej" autorstwa Ulama był udostępniony uczestnikom
Międzynarodowego Kongresu Matematycznego w Edynburgu, wywołując
wielkie zainteresowanie. Ulam opublikował swój przekład w 1967 r.
w Stanach Zjednoczonych i w wersji amerykańskiej nosi on tytuł
"The Scottish Book: A Collection of Problems".
"Księgę Szkocką" przetłumaczył na angielski także R. D. Mauldin
i wraz z licznymi komentarzami opublikował ją w 1981 r. w formie
specjalnego, niezwykle starannie opracowanego wydawnictwa pt.
"The Scottish Book", w Bostonie.
8. Ostatnie lata życia.
22 września 1939 r. Lwów został zajęty przez wojska sowieckie, po
czym został włączony do Ukraińskiej SRR. W listopadzie tegoż roku
siedmioosobowa komisja z Moskwy dokonała reorganizacji
Uniwersytetu, a 2-go grudnia 1939 r. senat uczelni przyjął nowy
statut. 8 stycznia 1940 r., na mocy dekretu Prezydium Rady
Najwyższej USRR, Uniwersytet przemianowano nadając mu imię Iwana
Franki, poety ukraińskiego. Do uczelni sprowadzono 45 pracowników
naukowych z Kijowa i Charkowa. Pozostała na uczelni większość
pracowników Uniwersytetu Jana Kazimierza. 15 stycznia 1940 r.
rozpoczął się nowy rok akademicki. Podobnie jak na innych wyższych
uczelniach, specjalną opieką otoczono matematykę, przywiązując
duże znaczenie do jej rozwoju. Stefan Banach został profesorem
tego Uniwersytetu, piastując jednocześnie w latach 1939-1941
stanowisko dziekana Wydziału Matematyczno-Przyrodniczego. Powołano
go też na członka-korespondenta Akademii Ukraińskiej SRR. Był
zapraszany wraz ze swymi współpracownikami na konferencje,
sympozja i wykłady do Moskwy i Leningradu. W 1940 r. Komitet
Organizacyjny Światowego Kongresu Matematyków w Nowym Jorku
zaprosił Banacha na przewodniczącego sekcji. W tymże roku został
wybrany członkiem Rady Miejskiej Lwowa. S. Banach, jak już wiemy,
nie lubił wszelkich oficjalnych posiedzeń i prac
administracyjnych, a pełnienie funkcji dziekana i członka Rady
Miejskiej zabierało mu sporo czasu. Toteż w owym okresie
opublikował tylko dwie prace. Wiadomość o wybuchu wojny
niemiecko-sowieckiej zastała Banacha w Kijowie, dokąd przyjechał w
celach naukowych. Troska o losy rodziny spowodowała, że nie
zastanawiając się ani chwili wsiadł do ostatniego odchodzącego
jeszcze do Lwowa pociągu i powrócił do żony i syna. Niebawem
został aresztowany przez Niemców i przez kilka tygodni przebywał w
więzieniu. Podejrzewano go o przemyt marek niemieckich, ponieważ w
jego mieszkaniu zastano osoby trudniące się tym zajęciem. Ze
względu na niezwykle ciężkie warunki materialne - brak środków do
życia - zmuszony był zostać karmicielem wszy w Instytucie
Bakteriologicznym prof. Rudolfa Weigla. Produkowano tam
szczepionki przeciwko durowi plamistemu, które preparuje się z
osłabionych zarazków tej strasznej choroby, wyhodowanych w
jelitach wszy. Jest oczywiste, że karmiciel też jest narażony na
tę chorobę, pomimo szczepień ochronnych. To niebezpieczne zajęcie
było stosunkowo dobrze płatne. Poza tym karmiciele otrzymywali
przydziały żywnościowe oraz legitymacje, które chroniły przed
łapankami. Toteż S. Banach przetrwał okupację. Godzi się w tym
miejscu zaznaczyć, że w Instytucie R. Weigla pracowało wiele osób,
będących członkami Armii Krajowej i część szczepionek przekazywana
była potajemnie tej Armii.
Po ponownym zajęciu Lwowa przez Armię Czerwoną w lipcu 1944 r.
Stefan Banach zabrał się, pomimo dręczącej go już nieuleczalnej
choroby, do organizowania pracy naukowej i pedagogicznej w
radzieckim Lwowskim Uniwersytecie Państwowym. Objął ponownie
funkcję przewodniczącego Lwowskiego Towarzystwa Matematycznego.
Był też członkiem redakcji pisma "Matematiczeskij
Sbornik". Został również wybrany członkiem Prezydium
Wszechsłowiańskiego Antyfaszystowskiego Komitetu z siedzibą w
Sofii. Napisał jeszcze kilka prac, których nie zdążył już
opublikować. W roku zakończenia wojny przebywał pewien czas w domu
wypoczynkowym radzieckiej Akademii Nauk w pobliżu Moskwy. Tam
odwiedził go wybitny matematyk radziecki Siergiej L. Sobolew,
który wspominał: "Mimo ciężkiej choroby podcinającej jego
siły jego oczy były żywe. To był wciąż ten sam towarzyski, wesoły,
niezwykle życzliwy i uroczy Stefan Banach, pełen humoru,
energiczny człowiek o pięknej duszy i wielkim talencie (...)
Zawsze i wszędzie wnosił ze sobą żywy ogień i zapał".
S. Banach zamierzał po powrocie do Polski objąć katedrę na
Uniwersytecie Jagiellońskim. Prowadzono w tej sprawie zakulisowe
rozmowy. Niestety, choroba dokonała dzieła zniszczenia w jego
organizmie i 31 sierpnia 1945 r. zmarł we Lwowie na raka oskrzeli
w wieku 52 lat. Pochowany został na cmentarzu Łyczakowskim we
Lwowie.
Zakończenie.
Powstanie każdej nowej dyscypliny naukowej jest efektem długiego
procesu badawczego. Tak też rzecz się miała z analizą
funkcjonalną. Do jej powstania przyczyniły się prace wielu
znakomitych matematyków - Vito Yolterry, Dawida Hilberta,
Jacques'a Hadamarda, Renę Maurice Frécheta, Frigyesa Riesza i
Norberta Wienera. Ale żaden z nich nie dostrzegł tego, co zauważył
Stefan Banach: wykorzystał on po mistrzowsku metody topologii do
otrzymania głębokich, fundamentalnych twierdzeń analizy
funkcjonalnej, ugruntowując ostatecznie jej podstawy.
"Istnienie analizy funkcjonalnej jako samodzielnej dyscypliny
naukowej zawdzięczamy geniuszowi Stefana Banacha... Analiza
funkcjonalna - to wspaniały pomnik jej twórcy" powiedział prof.
Stanisław Mazur. Książka S. Banacha "Teoria operacji
liniowych" wywarła olbrzymi wpływ na rozwój matematyki
współczesnej. Rozwinięta w niej teoria objęła dużą różnorodność
zagadnień, traktując je w sposób prosty i jednolity oraz stworzyła
m. in. właściwy aparat pojęciowy do konstrukcji matematycznych
modeli dla wielu zjawisk, których badaniem zajmuje się współczesna
fizyka.
W uznaniu wielkich zasług Stefana Banacha, ustanowiona została w
Polsce nagroda jego imienia, przyznawana rokrocznie przez Polskie
Towarzystwo Matematyczne polskim matematykom za wybitne
osiągnięcia. Imię Stefana Banacha nosi również Międzynarodowe
Centrum Matematyczne przy Polskiej Akademii Nauk w Warszawie. Są
też szkoły, które wybrały go na swego patrona - Szkoła Podstawowa
nr 172 w Łodzi i Liceum Ogólnokształcące w Żaganiu (województwo
zielonogórskie).
Należy wyrazić zdziwienie, dlaczego zaledwie dwie szkoły noszą
imię wielkiego polskiego matematyka, którego nazwisko znane jest
na całym świecie i widnieje wśród najwybitniejszych postaci w
Muzeum Narodów w Chicago. Ministerstwo Edukacji Narodowej
odpowiadając na list autora niniejszego opracowania w sprawie
wykazu szkół, którym nadano imię S. Banacha, napisało:
"Informujemy... że w ostatnich latach niektóre szkoły zmieniają
imiona swoich patronów i być może wybiorą imię Stefana Banacha.
Działania powyższe pozostają w gestii rad pedagogicznych,
lokalnych środowisk oraz właściwego terenowego kuratora oświaty i
wychowania". Miejmy nadzieję, że z racji stulecia urodzin tego
geniusza XX wieku ta sugestia nie pozostanie bez echa. Warto też
wspomnianą wyżej nagrodę im. S. Banacha, która jest dość skromna i
na ogół mało znaczna, uczynić nagrodą międzynarodową. Godziło by
się wreszcie na budynku w Krakowie, gdzie mieszkał S. Banach,
umieścić tablicę pamiątkową.
W matematyce nazwisko Banacha noszą przyjęte w międzynarodowej
terminologii, oprócz omówionego podstawowego pojęcia analizy
funkcjonalnej (5) - "przestrzeni Banacha", również
inne ważne pojęcia jak "algebry Banacha" (nazwane tak na
jego cześć przez znanego matematyka M. Zorna), "funkcjonał
Banacha-Mazura", "struktura Banacha" oraz liczne
twierdzenia przez niego udowodnione.
Wybitny amerykański matematyk M. H. Stone powiedział:
"Geniusz Stefana Banacha stworzył dla nas tyle problemów, ile
twierdzeń sam udowodnił".
Stefan Banach, przyczyniając się w olbrzymim stopniu do rozwoju
matematyki XX wieku, jest jednym z tych wielkich Polaków, którzy
na zawsze weszli do historii nauki światowej.
Bibliografia
[l] Albiński M.: Wspomnienia o Banachu i Wilkoszu. "Wiad. Mat."
XIX, 1976, s. 133-135.
[2] Derkowska A.: Otton Marcin Nikodym, "Wiad. Mat.", XXV, 1984,
s. 75-83.
[3] Frantz W.: Odłamki wspomnień, Kraków 1972.
[4] Iwiński T.: Ponad pól wieku działalności matematyków polskich,
Zarys historii PTM, Warszawa 1975.
[5] Krysicki W.: Poczet wielkich matematyków. Warszawa 1975.
[6] Kuratowski K.: Pól wieku matematyki polskiej 1920-1970,
Warszawa 1973.
[7] Kuratowski K.: Notatki do autobiografii. Warszawa 1981.
[8] Leja F.: Powstanie Polskiego Towarzystwa Matematycznego,
"Wiad. Mat.", XII, 1969, s. 3-15.
[9] Mazur S.: Przemówienie wygłoszone na uroczystości ku uczczeniu
pamięci Stefana Banacha, "Wiad. Mat.", IV, 1961, s. 249-250.
[10] Nahlik S.: Przesiane przez pamięć, Kraków 1987.
[11] Orlicz W.: Stefan Kaczmarz. "Wiad. Mat." XXXI, 1985, s.
161.
[12] Pełczyński A., Semadeni Z.: Uwagi o rozwoju analizy
funkcjonalnej w Polsce, "Wiad. Mat.", XII, 1969, s.83-108.
[13] Pól wieku wspomnień uczniów Gimnazjum im. B. Nowodworskiego
(św. Anny) w Krakowie, Kraków 1938.
[14] Sobolew S. Ł.: Przemówienie wygłoszone na uroczystości ku
uczczeniu pamięci Stefana Banacha, "Wiad. Mat.", IV. 1961, s.
261-264.
[15] Steinhaus H.: Stefan Banach. "Wiad. Mat", IV, 1961, s.
251-259.
[16] Steinhaus H.: Wspomnienia, Kraków 1970.
[17] Szałajko K.: Wspomnienia o Kole Matematyczno-Fizycznym
Studentów UJK we Lwowie, "Wiad. Mat.", XXVI, 1984-85, s. 86-88.
[18] Szókefalvi-Nagy B.: Przemówienie wygłoszone na uroczystości
ku uczczeniu pamięci Stefana Banacha, "Wiad. Mat.", IV, 1961, s.
269-270.
[19] Stone M. H.: Nasz dług wobec Stefana Banacha, "Wiad. Mat.",
IV, 1961, s. 265-268.
[20] Ślebodziński W.: Polskie Towarzystwo Matematyczne w latach
1919-1963, "Wiad. Mat.", VIII, 1960, s. 85-106.
[21] Ulam S.: Wspomnienia z Kawiarni Szkockiej, "Wiad. Mat.",
XII, 1969, s. 49-50.
[22] Ulam S.: Adventures of a Mathematician, New York 1976.
[23] Wiweger A.: Stefan Banach, Mieś. "Delta" nr 2, 1974, s.
4-5.
[24] Wyjątki z księgi protokołów Towarzystwa Matematycznego w
Krakowie, Faksymile Zebrania Konstytucyjnego, "Wiad. Mat.",
XXII, 1979, s. 155-157.
Podziękowanie
Panu Józefowi Szewczykowi, dyrektorowi wydawniczemu Redakcji
Czasopism Pedagogicznych "EduPress" dziękujemy serdecznie za
zgodę na umieszczenie na naszej stronie artykułów opublikowanych w
czasopiśmie pt. "Matematyka" nr 2 z 1992 roku.
Będziemy wdzięczni za wszelkie uwagi i
komentarze dotyczące tej strony.
Emilia Jakimowicz i
Adam Miranowicz
File translated from
TEX
by
TTHgold,
version 4.00.
On 04 Jan 2012, 18:52.